niedziela, 6 marca 2016

Chapter 6

Przez całą noc przewracałem się z boku na bok, intensywnie rozmyślając nad tym, co się stało. Wielokrotnie rozważałem wszystkie swoje opcje, jednak na rozważaniach się skończyło. Wiedziałem, że żaden wybór nie jest idealny.
Z jednej strony mogłem zostać w Atlancie i po prostu zapisać się na miejscową uczelnię. Znaleźć pracę i wszystko potoczyłoby się samo. Zajęcia są darmowe, więc nie musiałbym się martwić o koszty. Poza tym, zostałbym z mamą i miałbym ją na oku, aby nie robiła nic głupiego i nie działała na siebie destrukcyjnie, jak to często miała w zwyczaju.
            Zaś z drugiej, zdawałem sobie sprawę, że prawdopodobnie będę nieszczęśliwy, jak tu zostanę. Jeśli zmarnuję szansę, jaką dostałem. W końcu to spełnienie moich marzeń. W sumie nie powinienem się wahać, prawda? Ale sam nie czułem do końca, czy jestem gotowy na to, aby skoczyć na tak głęboką wodę. Wszystko prawdopodobnie by się zmieniło. Nie łudziłem się, że mógłbym robić karierę tutaj. Na pewno czekał mnie wyjazd gdzieś daleko. A to oznaczałoby rozłąkę z Megan. Ale skoro nie zostałem przyjęty do Duke, rozłąka jest nieunikniona.
            Tak czy inaczej, czułem się, że znalazłem się w sytuacji bez wyjścia,
            Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem, ale gdy przebudziłem się rano, byłem potwornie zmęczony. Przez kilka długich sekund leżałem na plecach, patrząc się w sufit. Jedyna myśl jaką miałem w głowie, była taka, że powinienem się spotkać z Thomasem. Nie miałem nic do stracenia, a przynajmniej będę wiedział, na czym stoję i co takiego ten mężczyzna ma mi do zaoferowania.
            Wyszedłem z pokoju, przeciągając się i rozglądając po małym domu, jaki dzieliłem tylko z mamą. Zdziwiłem się, zastając pustą przestrzeń, nie widząc nigdzie mojej rodzicielki, która najwyraźniej zdecydowała się iść do pracy.
            Wyciągnąłem z lodówki mleko i zalałem nim płatki, które wsypałem do miski. Trzymając naczynie w dłoniach, ruszyłem w kierunku kanapy, włączając telewizor. Przeskakiwałem kanały, po czym zdecydowałem się na powtórkę jednego z popularniejszych realisty show.
            Po niecałej godzinie bezsensownej kontemplacji na kanapie, kiedy zegarek wybił godzinę dziesiątą, zdecydowałem, że jest to odpowiednia pora, aby zadzwonić do Thomasa. Ze stolika przed sobą chwyciłem wizytówkę i wklepałem do telefonu numer, po czym nawiązałem połączenie, zanim zdążyłem się rozmyślić. Mężczyzna odebrał już po dwóch sygnałach, a ja walczyłem sam ze sobą, aby się nie rozłączyć, gdy usłyszałem jego głos:
            – Halo?
            – Uhm, dzień dobry. Mówi James… Moglibyśmy się gdzieś spotkać, tak jak pan proponował? – spytałem, przygryzając wargę i nerwowo stukając palcami o udo.
            – Och, dzień dobry. Oczywiście, oczywiście. Pasuje ci o dwunastej w tym miejscu, gdzie wczoraj występowałeś?
            – Jasne – odpowiedziałem, po czym pożegnaliśmy się i zakończyliśmy połączenie.
            Wzniosłem oczy do góry, opierając się o oparcie kanapy i wypuściłem ze świstem powietrze z płuc. Mimo obaw jakie miałem, nie mogłem powstrzymać uczucia ekscytacji, jakie mnie ogarnęło.


            Na miejscu stawiłem się pięć minut przed czasem i byłem zaskoczony, widząc Thomasa siedzącego przy jednym ze stolików w odległym kącie. Ruszyłem w jego stronę, próbując zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Chociaż to było niezwykle trudne, zważywszy na to, że ta rozmowa mogła zmienić całe moje życie.  Kiedy mężczyzna zauważył mnie, wstał i wyciągnął do mnie rękę, którą uprzejmie uścisnąłem, uśmiechając się nerwowo.
            – Wyglądasz na zdenerwowanego i zdezorientowanego – zauważył, na co uniosłem brwi, zaskoczony jego szybką analizą mojego zachowania. – Pracuję z wieloma młodymi muzykami, więc nauczyłem się to i owo. Tak poza tym, przejdźmy na ty, dobrze? Gdy ktoś zwraca się do mnie per „pan”, czuję się wyjątkowo staro.
            Zaśmiałem się pod nosem i kiwnąłem głową. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, pojawiła się kelnerka, pytając się o nasze zamówienie. Thomas zamówił kawę i naleśniki z dżemem, więc poprosiłem o to samo, chociaż nie byłem pewien, czy ze stresu będę w stanie przełknąć cokolwiek.
            – To może ja ci wyjaśnię po skrócie, o co mi tak naprawdę chodzi – zaczął, splatając dłonie ze sobą i kładąc je na stole. – Pracuję w wytwórni, gdzie głównie skupiamy się na rozwoju młodych muzyków bez doświadczenia, takich jak ty. Kiedy znajdziemy kogoś z wyjątkowym talentem i charyzmą, przedstawiamy mu naszą ofertę.
            – Mój talent widziałeś – powiedziałem niepewnie. – A co z charyzmą? Zamieniliśmy zaledwie kilka słów.
            Thomas uśmiechnął się tajemniczo i wzruszył ramionami.
            – Powiedzmy, że mam dobrą intuicję. Poza tym, sprawiasz wrażenie rozdartego, co wywnioskowałem po tym, że nie powiedziałeś swojej przyjaciółce o rozmowie ze mną. Domyślam się, że ona wciąż nic nie wie. Z pozoru wydajesz się wyluzowanym, zwyczajnym dzieciakiem, ale coś mi podpowiada, że prawda wygląda zupełnie inaczej.
            Spojrzałem na niego z podziwem, zaskoczony jego ogromną spostrzegawczością. Zauważył jednak, że spiąłem się,  słysząc jego słowa, więc machnął ręką, szybko porzucając ten temat.
            – Tak czy inaczej. Jeśli zgodziłbyś się na współpracę z nami, świat będzie czekał na ciebie otworem, będziesz mógł spełniać swoje marzenia – kontynuował Thomas, wpatrując się we mnie intensywnie.
            – Okej… Czysto hipotetycznie oczywiście – zaznaczyłem, na co Thomas kiwnął głową. – Załóżmy, że się zgodzę. Jak to będzie wtedy wyglądało?
            – Podpiszesz z nami dwuletni kontrakt, obejmujący wydanie albumu i późniejszą trasę koncertową – zaczął, a ja poczułem jak serce zaczyna mi bić mocniej. To zdanie zawierało w sobie moje największe marzenia. Coś, o czym marzyłem odkąd skończyłem siedem lat. – Jeśli album odniesie sukces, wszystko potoczy się samo.
            Uśmiechnąłem się smutno, słysząc jego słowa i zadałem pytanie, obawiając się odpowiedzi którą mógłbym usłyszeć.
            – To brzmi cudownie, ale gdzie jest w tym wszystkim szkopuł?
            Mężczyzna wziął łyk kawy, którą przyniosła nam kelnerka, chociaż ja nawet tego nie zauważyłem.
            – Musiałbyś wyjechać, oczywiście.
            – Na jak długo?
            – Ciężko powiedzieć. Kilka miesięcy na pewno.
            – Dokąd? – spytałem od razu. Ta rozmowa toczyła się błyskawicznie i kojarzyła mi się z meczem ping-ponga. Ja zadawałem pytania, a Thomas błyskawicznie odpowiadał, obijając piłeczkę.
            – Do Nowego Jorku.
            Słysząc to przymknąłem oczy i spuściłem głowę w dół. Między nami nastała cisza.
            – To… Daleko – szepnąłem.
            – Tam nasza firma ma siedzibę – powiedział współczującym tonem. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się smutno, spoglądając w okno i marszcząc brwi.
            – Wiem… Że to dużo do przyjęcia i ogromna zmiana dla ciebie. Ale jeśli mogę dodać coś od siebie, to myślę, że popełniłbyś ogromny błąd, gdybyś odrzucił moją propozycję, James – powiedział poważnym tonem, bacznie mi się przyglądając.
            – Jeśli się zdecyduję, kiedy… Kiedy musiałbym wyjechać?        
            –Mój samolot odlatuje w niedzielę wieczorem w tym tygodniu – odpowiedział, krojąc kawałek naleśnika. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o jedzeniu, które zamówiłem, więc chwyciłem sztućce i zabrałem się do jedzenia, myśląc intensywnie. Dzisiaj był wtorek, więc to dawało mi w sumie pięć dni na to, aby przygotować się do wyjazdu.
            – To wcześnie, wiem, ale uwierz mi, James, że podarowanie ci więcej czasu nie poskutkuje niczym dobrym – powiedział niepewnie. Pokiwałem głową, przeżuwając w skupieniu. Ponownie nastała cisza, przerywana jedynie odgłosem używanych sztućców. W końcu Thomas dopił do końca swoją kawę i wyciągnął coś z kieszeni marynarki. Spojrzałem na niego zaintrygowany i uniosłem brwi, widząc bilet na samolot.
            – Wylot jest o dwudziestej trzeciej. Nie musisz mi dawać wcześniej znać o swojej decyzji. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się na lotnisku, James. – Mówiąc to, spojrzał mi prosto w oczy, uśmiechając się delikatnie. Na stoliku położył banknot dwudziestodolarowy i wstał z krzesła.
            Kiwnął mi głową na pożegnanie i nie mówiąc już nic więcej, wyszedł z baru, zostawiając mnie samego z natłokiem myśli i informacji. Zerknąłem na bilet, który wciąż leżał przede mną. Był jedynym dowodem na to, że to nie był sen.


Następnego dnia, poranek należał do tych leniwych. Odpuściłam sobie poranne bieganie, zamiast tego, zrobiłam sobie śniadanie, zaparzyłam duży kubek kawy i wróciłam wraz z posiłkiem do swojego pokoju, ponownie kładąc się w łóżku. Włączyłam ulubioną muzykę i chwyciłam książkę z szafki nocnej. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści, a skoro nie miałam żadnych konkretnych planów na dzisiaj, zdecydowałam, że w końcu mogę dokończyć książkę, którą zaczęłam na początku wakacji i nie miałam czasu, aby dobrnąć do końca.
Dopiero po ponad godzinie zebrałam się do wstania i zeszłam na dół, gdzie na stole ujrzałam stos kopert. Nowa poczta od kilku dni przyprawiała mnie o szybsze bicie serca. Biegiem rzuciłam się do kuchni i z rumieńcami na twarzy zaczęłam przeglądać koperty. Gdy dostrzegłam logo Duke University, poczułam jak miękną mi kolana. Zagryzając wargi, usiadłam na krześle przy stole i otworzyłam kopertę, drżącymi dłońmi chwytając list. Wzięłam głęboki oddech i rozłożyłam go.
Po przeczytaniu kilku pierwszych linijek, w moich oczach zalśniły łzy, a z płuc wypuściłam bezwiednie długo wstrzymane powietrze. Nagle poczułam się lżejsza i spokojniejsza. Jakby ten ciężar niepewności nie pozwalał mi od dawna zaczerpnąć głęboko powietrza.
Wydałam z siebie okrzyk radości i od razu chwyciłam telefon, wybierając numer Jamesa. Przyjaciel odebrał po pierwszych kilku sygnałach.
– Dostałeś wyniki? – spytałam z przejęciem w głosie.
– Tak – odparł krótko tajemniczym tonem, który nie pozwolił mi na odgadnięcie jego nastroju. Zmarszczyłam brwi, podczas gdy James kontynuował: – Będę u ciebie za pięć minut, okej?
– Jasne – odpowiedziałam, a James od razu zakończył połączenie.
Poczułam ogarniający mnie niepokój, ale z całych sił starałam się myśleć zbyt pozytywnie. Jeśli okaże się, że James się nie dostał, nie będę potrafiła szczerze się cieszyć z tego, że moje marzenia się spełnią. Chcąc jakoś zabić czas, ogarnęłam w kuchni i zrobiłam sobie dwie grzanki z dżemem, z którymi ruszyłam do salonu, rozsiadając się na kanapie. Nie było mi jednak dane posiedzieć dłużej, ponieważ po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Z ociąganiem wstałam i ujrzałam Jamesa stojącego na progu z listem w dłoni. Wyraz jego twarzy był równie nieodgadniony, jak jego głos, podczas rozmowy ze mną.
– Przestań trzymać mnie w niepewności – poprosiłam, ruszając z powrotem w stronę kanapy i spoglądając na niego przez ramię.
James uśmiechnął się delikatnie i ruszył za mną bez słowa. Usiadłam na swoim miejscu i zabrałam się za jedzenie, a przyjaciel usiadł w fotelu obok, przyglądając mi się z uwagą. Po chwili jego spojrzenie przeniosło się na kopertę leżącą na stole obok mojego talerza. Widząc to, przesunęłam ją w jego stronę, jednocześnie wyciągając drugą dłoń, chcąc, aby podał mi swoją kopertę. Zrobił to z wahaniem, nie spoglądając mi w oczy.
Oboje trzymaliśmy niepozorne kawałki papieru w dłoniach, spoglądając na siebie w ciszy. Wiedziałam, że to, co oboje przeczytamy, może zmienić bieg naszej przyjaźni na zawsze.  W końcu James sięgnął do środka, więc zrobiłam to samo.
Przez kilka długich sekund, gdy czytaliśmy, panowała cisza. W końcu jasnowłosy uniósł wzrok i spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem, wyrażającym dumę.
– Wiedziałem, że ci się uda – powiedział, składając powrotem kartkę i ściskając mnie za ramię.
Zacisnęłam powieki, czując wzbierające się pod nimi łzy. Ponownie otworzyłam oczy i przeczytałam tekst. Pokręciłam głową i wyszeptałam łamiącym się głosem:
– Tak bardzo mi przykro, James.
Dostrzegając łzy, które spłynęły mi po policzkach, James wstał z miejsca i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego, pociągając nosem.
– Daj spokój, to było do przewidzenia, Megan – powiedział głaszcząc mnie po plecach. – Nie jestem wystarczająco mądry na Duke. I nie zaprzeczaj – zaśmiał się delikatnie.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam na niego z wyrzutem.
– Jak możesz przyjmować to tak spokojnie?! Przecież… To przekreśla wszystkie nasze plany… - powiedziałam z rozpaczą, ocierając z frustracją łzy, które znowu popłynęły mi po twarzy.
– Nie, Megan – powiedział z powagą, chwytając mnie za dłonie i spoglądając mi prosto w oczy. – To przekreśla tylko moje plany, nie twoje. Ty wciąż pójdziesz na uczelnię swoich marzeń, będziesz robiła to, co kochasz i będziesz szczęśliwa, rozumiesz?
Wzięłam głęboki oddech, patrząc na niego zdezorientowana.
– A co z tobą? – spytałam cicho.
James odsunął się ode mnie delikatnie i sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni, wyciągając coś z niej. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego. Kiedy dostrzegłam, co to takiego,  z wahaniem wzięłam to do ręki i pokręciłam głową, bardziej zagubiona niż wcześniej.
– Skąd masz bilet do Nowego Jorku? Po co ci bilet do Nowego Jorku? – spytałam, ponownie patrząc na kawałek papieru w mojej dłoni.
James milczał przez chwilę, wzdychając ciężko.
            – Po ostatnim występie podszedł do mnie pewien mężczyzna mówiąc, że mam potencjał na gwiazdę. Że mogę zrobić wielką karierę…
            – O mój Boże to świetnie! – powiedziałam, uśmiechając się szeroko. – Dlaczego tak długo zwlekałeś, aby mi to powiedzieć?
            James wzruszył ramionami i spuścił wzrok na swoje dłonie.
            – Nie wiem, chyba bałem się, jak to przyjmiesz. Nie wiadomo, jak to będzie. Na początku muszę wyjechać do Nowego Jorku i tam zostanę kilka miesięcy. A później? Kto wie. Mogę wyjechać na dużo dłużej… Wszystko się zmieni – powiedział cicho, nerwowo bawiąc się palcami.
            – James, to spełnienie twoich marzeń. Byłabym kretynką, gdybym się nie cieszyła, że dostałeś szansę, aby robić to, co kochasz. Tak jak ja. Głupek z ciebie – zaśmiałam się przez łzy i przytuliłam go mocno do siebie. – Oczywiście, że będę za tobą tęskniła, ale to my. Megan i James. Nasza przyjaźń przetrwa wszystko. – powiedziałam z pewnością.
            – Nawet największą i najdłuższą rozłąkę – powiedział, a jego oczy zalśniły radością.
            – Dokładnie – wyszeptałam i poczochrałam mu włosy, na co wybuchnął śmiechem i zrewanżował się tym samym.
           

 Halo, halo, jest tu ktoś? 
Wybaczcie, że tak zniknęłam bez słowa. Rozdział leżał napisany, a ja tyle razy zbierałam się do tego, aby go opublikować i za każdym razem miałam coś ważniejszego do zrobienia. Organizacja na poziomie zerowym. Wybaczcie mi. Obiecuję, że więcej nie zniknę bez żadnej informacji.
Mam nadzieję, że jeszcze ze mną jesteście i mam dla kogo pisać. ♥ Dajcie mi znać chociaż krótkim komentarzem. Całusy! 
           


12 komentarzy:

  1. śledzimy. czytamy. czekamy na więcej. komentujemy, kochamy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciąż jestem, wciąż oczekuję i, jak widać, cierpliwość się opłaciła ;)
    Cieszę się bardzo, że wróciłaś.
    Rozdział był megawzruszający <3. Szczerze mówiąc, jakoś nie wydaje mi się, żeby wiadomość o nie dostaniu się do Duke mogła rozbić Jamesa, biorąc pod uwagę propozycję, jaką dostał. Jako osoba, która kocha muzykę to, co mu się przytrafiło byłoby największym spełnieniem marzeń i byłby głupi, gdyby tego nie wykorzystał. Chociaż, z drugiej strony, wytwórnie potrafią być wilkami w owczej skórze. Mam nadzieję, że ten pan nie okaże się kimś takim i biedny James nie do stanie w skórę.
    Podoba mi się wsparcie, jakie oni oboje sobie dają. To jest takie... pokrzepiające. Martwi mnie tylko ten dystans, który będą mieli między sobą. To naprawdę może im dużo skomplikować. No, ale trzeba być dobrej myśli.
    Tak czy siak, będę czekała na nowy rozdział.
    Całuję,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)

    Te rozterki Jamesa - chyba każdy z nas przechodzi przez coś podobnego (przypomniał mi się czas, kiedy sama zastanawiałam się nad pewną życiową drogą). Ważne, by mieć wsparcie. Jestem przekonana, że gdyby zdradził Megan, co się wydarzyło, pomogłaby mu ona w podjęciu decyzji.
    Nie "o dwudziestej trzeciej", lecz "o jedenastej wieczorem". W USA jest podział czasu na dwanaście godzin, nie dwadzieścia cztery, stąd w zapisie a.m lub p.m
    Zdenerwowany James jakoś tak do mnie przemawia. Jest ludzki, rozdarty między dwiema drogami, żadnej z nich zbytnio nie idealizuje. To dobrze.
    Czy nie będzie naiwnym zaufanie mężczyźnie, którego się nie zna? Thomas budzi we mnie pewnego rodzaju niepokój, jego gadki przypominają takie z poradnika "jak poradzić sobie z zagubionym nastolatkiem, który może rozpocząć (lub nie) muzyczną karierę."
    Gratulacje dla Megan, trzymam też kciuki za Jamesa. Mam nadzieję, że jak zapowiadają, ich przyjaźń przetrwa. Mimo wszystkiego, co się wydarzy.
    Zastanawiam się: zmienisz w którymś momencie formę na epistolarną (listy, maile, smsy, etc.)? Wolę być w razie czego przygotowana.

    Czekam na nn ^^
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm… No i James wreszcie odważył się wyznać Meg, co tak naprawdę ostatnio się u niego zadziało. I zrobił bardzo dobrze, bo po pierwsze z przyjaciółmi zawsze powinno się dzielić swymi problemami, a po drugie, wydaje się, że Meg swym entuzjastycznym nastawieniem do jego ewentualnego wyjazdu do NY rozwiała te wątpliwości, które gdzieś tam w Jamesie tkwiły. Cóż, fakt dość ciężka to decyzja zwinąć manatki i przenieść się do tak odległego miejsca, zwłaszcza, że ma się świadomość, że jeśli wszystko wypali (a przecież ma się nadzieję na to, że wszystko pójdzie dobrze i robi się wszystko, by się udało i można było stwierdzić pełen sukces :D), to właściwie na stałe trzeba będzie wynieść się z rodzinnych stron. Ale z drugiej strony, James nie powinien się nad tym specjalnie długo zastanawiać, tylko próbować. Jeśli ktoś zgłasza się do niego sam i składa mu propozycje pomocy, to czemu by miał nie spróbować? Fakt, może czyhać tam na niego wiele pułapek i problemów, temu facetowi z wytwórni też w sumie nie można do końca ufać, no ale…. Gdyby nie spróbował, żałowałby potem, bo taka okazja mogłaby się już nie trafić.
    Mimo że Meg i James zdają się być na etapie: nie pozwolimy, by nasza przyjaźń się zniszczyła, to mając w pamięci prolog, obstawiam, że to nie wyjdzie. Albo przynajmniej nie do końca :P Życie :( No ale to przecież nie koniec, różnie się może to jeszcze potoczyć, nawet jeśli przez moment będzie źle :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem i czekałam, aż się doczekałam! Pojawiłam się jednak z małym poślizgiem, za co przepraszam! Ostatnio mam za mało wolnego czasu. W każdym razie rozdział! Mnie się podobał, niby nic się w nim nie działo, a wiele się zmieniło. Podejrzewam, że teraz życie naszych przyjaciół nie będzie takie kolorowe i wszystko nagle się zmieni. James wyjeżdża i dobrze, że podjął taką decyzję. Nie może pędzić za marzeniami Megan, a zadbać także do siebie. No i ona także okazała się świetną przyjaciółką, bo nie była zła, a cieszyła się ze szczęścia chłopaka. Pewnie szokiem będzie to, że tak szybko będą musieli się rozstać. Pięć dni na pożegnanie się z bliską osobą to za mało, ba, rok to za mało! W każdym razie James pewnie wpadnie w wir gwiazdorskich zajęć. Ciekawe jak to wpłynie na ich przyjaźń. Będę czekać na następny rozdział!
    Pozdrawiam i mnóstwa weny życzę oraz wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet :D
    CM Pattzy

    http://niewinne-grzechy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hellou!
    Długo kazałaś na, czekać na kolejny rozdział, ale wreszcie jest! :-)
    Myślę, że nie znikniesz znowu na tak długo.
    Rozdział w prawdzietaki zwyczajny, przejściowy - można nawet powiedzieć. Jednak... Moją uwagę zwróciła romowa Jamesa z Thomasem. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że to wszystko zbyt łatwo poszło. Facet od razu przeszedł z nim na "ty", potem miał przygotowaą szybką, krótką odpowiedź na każdepytanie. Od razu wyłożył bilet na stół - wszystko załatwione, jedziesz do Nowego Jorku, a co tam! Wiem, że ten człowiekobraca się w tym biznesie jakiś czas, więc to dla niego wszystko jest takie normalne. Na miejscu Jamesa miałabym całe mnóstwo wątpliwościi chyba nigdynie zdobyłabym się na podjęcie takiej decyzji. A on miał odwagę postawić na marzenia. W sumie też bym tak chciała :-)
    Dobrze, że Megan przyjęła to z takim spokojem. Oby rzeczywiście ich przyjaźń przetrwała rozłąkę.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj,
    Przeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i zapraszam do mnie. Pojawiło się nowe opowiadanie o tematyce wojennej.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    Dołączam fragment dla zachęty:
    „W końcu wyławiam spojrzeniem moją siostrzyczkę. Moje kochane maleństwo. Na miękkich nogach podchodzę bliżej. Ciężko oddycha, patrząc otępiale na sufit. Na jej białej koszulce przeziera czerwona, powiększająca się plama. Zdejmuję opaskę z ramienia i zakładam ją na ranę. Basia przygląda się mi z apatią, po czym wydaje z siebie ostatnie tchnienie. Chlipię, gdy zamykam na zawsze jej dziecięce oczy. Gdybym wtedy wzięła siostrzyczkę ze sobą, to z pewnością by dalej żyła…”

    OdpowiedzUsuń
  8. James jednak zdecydował się przyjąć propozycję Thomasa. Dobrze, bo spełni w końcu swoje marzenie. Tylko żeby rzeczywiście przyjaźń jego i Megan przetrwała.

    czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Rzeczywiście długo kazałaś na siebie czekać, ale dobrze, że wreszcie pojawiła się nowość. Mam nadzieję, że teraz w miarę regularnie będziesz dodawać rozdziały, bo ta historia naprawdę fajnie się rozkręca;) No i dziękuję za komentarz u mnie!

    Zaskoczyło mnie, że Meg tak spokojnie przyjęła wiadomość o wyjeździe Jamesa. To piękne, że go wspiera i nie wyleciała z jakimś płaczem, użalaniem się nad sobą i tak dalej. Przyjęła to bardzo dojrzale, ale coś mi się wydaje, że jak poczuje brak Jamesa przy sobie to mimo wszystko zacznie rozpaczać. I wcale by mnie to nie zdziwiło. Ba, zdziwię się jeśli będzie inaczej. No bo jednak jakby nie patrzeć, oni są przyzwyczajeni, że zawsze kumpel jest obok. Całe życie razem i taka zmiana na pewno się jakoś na nich odbije;/
    W ogóle to zaczynam się martwić jak to wszystko się ułoży. On będzie miał nowych znajomych, nowe życie, inne priorytety, ona również. Zaczną zyć innym życiem. Pytanie, czy ta przyjaźń to przetrwa...
    No i mam nadzieję, że ten menago nie jest jakimś oszustem;/ Jakoś tak mu nie za bardzo ufam... James powinien uważać.

    Pozdrawiam! ;**
    I czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział wydał mi się mega krotki; ale był dobry. Dojrzalszy. Jakby bohaterowie przeskoczyli piec lat. Moze to ta nagła propozycja tak odmieniła Jamesa :D. Super, ze dostał taka szanse, choc nir wiem, czy na miejscu tego menadżera kupowałabym mu bilet na zas. Choc z drugiej strony... Logiczne,ze sie zgodzi. Zarówno Megan, jak i James maja w perspektywie spełnienie marzeń,wierze, ze beda miec kontakt, ale z pewnością zrobisz cos, zeby im go utrudnić jeszvze bardziej niz odległość... Mam nadzieje, ze następny post pojawi sie szybciej ;). Zapraszam Cię na zapiski-Condawiramurs Jestem ciekawa Twojej opinii

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham tego bloga !!!! Świetnie piszesz !!! Mam nadzieję że szybko dodasz kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć :) wybacz, że zjawiam się tak późno z komentarzem, ale ostatnio miałam tak beznadziejny czas w swoim życiu, ze nawet nie myślałam o tym żeby zaglądać na bloga, a szkoda, bo narobiło mi się mnóstwo zaległości. Teraz biorę się za nadrabianie, dlatego wybacz krótki komentarz, ale sama rozumiesz, jeszcze mnóstwo blogów przede mną :/
    Co do rozdziału to był tak naszpikowany emocjami, że naprawdę należą ci się gratulacje! Troszkę się martwię Jamesem, nie wiem czemu ale ten Thomas wydaje mi się podejrzany! Oby to były tylko moje złe przeczucia i żeby wszytsko mu się dobrze wiodło!
    No i przede wszytskim, zeby jego przyjaźń z Megan była jeszcze silniejsza!
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział!
    Mewa
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń