środa, 6 stycznia 2016

Chapter 5

            Festiwal na którym miałem dzisiaj wystąpić odbywał się w jednej z większych knajp w Atlancie. Mieściło się tam naprawdę dużo ludzi, ale i tak bywały dni, kiedy w środku brakowało miejsca. Całe to przedsięwzięcie zwabiało do miasta wielu producentów, poszukiwaczy talentów i agentów muzycznych. Dlatego też cieszyło się ogromną popularnością, która wzrastała od pięciu lat, odkąd festiwal odbył się po raz pierwszy. Nieraz się słyszało o szczęśliwcach z Atlanty, którzy zostali zauważeni dzięki jednemu, niepozornemu występowi.
            Ja brałem w tym udział już trzeci rok z rzędu i to właśnie w tegorocznej edycji pokładałem największe nadzieje. Głównie przez to, że teraz osiągnąłem wiek, kiedy ludzie zaczynali traktować mnie na poważnie. Wcześniej byłem głupim gówniarzem, który sam nie wiedział, czego chce od życia. To właśnie teraz był odpowiedni moment, żeby coś takiego mi się przytrafiło. Coś, co mogłoby odmienić moje życie. Oczywiście, perspektywa studiowania z Megan była kusząca, ale tak naprawdę, sam nie wiedziałem, czy dam sobie radę na tak dobrej uczelni. Oraz, czy to jest na pewno to, co chcę robić. Zdobyć wykształcenie i żyć zwykłym, nudnym życiem?
            Zawsze przed występami lubiłem odpływać myślami w nieokreślonym kierunku, aby oderwać się od stresu, który niegdyś wielokrotnie mnie paraliżował. Ale nauczyłem się nad nim panować. Nie pozwalałem, aby przejął nade mną kontrolę. Popijając colę z cytryną, jednym uchem słuchałem występów innych uczestników, jednak większość mojej uwagi była skierowana na niekończący się potok myśli w mojej głowie.
            Wyjątkowo w tym roku, w odróżnieniu od znacznej części uczestników, postanowiłem, że zaprezentuję własne utwory nad którymi pracowałem przez ostatnich kilka miesięcy. Stwierdziłem, że to będzie dobry sposób, aby zwrócić na siebie uwagę ludzi. Sam skomponowałem muzykę, chociaż główny prym w mojej twórczości stanowiły dotychczas występy akustyczne z udziałem gitary. Czułem, że utwór który stworzyłem, może być powodem do dumy.
            Zerknąłem na zegarek w telefonie, i zmarszczyłem brwi, widząc, że mój występ ma zacząć się za dwadzieścia minut, a Megan dalej się nie pojawiała. Wysłałem jej już dwa esemesy, a gdy nie uzyskałem odpowiedzi, zadzwoniłem do niej, jednak to też nie poskutkowało. Westchnąłem i uspokoiłem się, zapewniając się w myślach, że Megan nigdy nie opuściłaby mojego występu bez słowa wyjaśnienia.
            Dosłownie trzy minuty później, ciemnowłosa weszła do środka, oddychając ciężko i rozglądając się w koło. Gdy mnie dostrzegła, odetchnęła z ulgą i ruszyła w moim kierunku.
            – Przepraszam za spóźnienie – powiedziała, przysiadając się obok i zamawiając colę. –Caroline nie dawała znaku życia, ponieważ świetnie się bawiła w domku na plaży u jakiegoś kolesia. Ja nie wiem, co ta dziewczyna sobie wyobraża. Moi rodzice nabawili się stracha przez nią. Dobrze, że jutro wyjeżdża, będzie po problemie – mruknęła.
            Parsknąłem i pokręciłem głową słysząc jej słowa.
            – Dziewczyna nie próżnuje. Ale ja byłem głupi – fuknąłem, wznosząc wzrok do góry, śmiejąc się w duchu z własnej naiwności.
            Megan nie odpowiedziała, jedynie wpatrywała się we mnie w milczeniu, po czym położyła mi dłoń na ramieniu.
            – Po prostu na drugi raz słuchaj się swojej mądrzejszej przyjaciółki – powiedziała, puszczając mi oczko i uśmiechając się delikatnie.
            – Zapamiętam – zaśmiałem się krótko, po czym zerknąłem na zegarek. – Jeszcze pięć minut.
            – Denerwujesz się?
            – Już nie. Denerwowałem się dopóki nie przyszłaś. Teraz jest okej. Jest dość mocna konkurencja w tym roku – zauważyłem, chwytając wisiorek z zawieszką kostki gitarowej, który kiedyś należał do mojego ojca. Był to swego rodzaju mój talizman, którego nigdy nie ściągałem od czterech lat. – Ale będzie dobrze. Myślę, że jestem przygotowany najlepiej, jak tylko mogę być.
            Megan pokiwała głową i rzekła:
            – Pamiętaj, że dla mnie zawsze jesteś najlepszy – zapewniła. Zerknąłem na nią z wdzięcznością, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem delikatnie, uśmiechając się wesoło.
            – Oczywiście. W końcu to ty byłaś moją pierwszą, prawdziwą fanką – zaśmiałem się, czując przyjemne ciepło w piersi. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić, kim byłbym bez tej dziewczyny. Megan pomagała zachować mi równowagę. Gdy zaczynałem się gubić, sprowadzała mnie na ziemię i przypominała, kim jestem. Nie bała się wyznać mi prosto w oczy, co jej nie pasuje. I byłem jej za to dozgonnie wdzięczny, nawet jeśli często doprowadzała mnie tym do szału.
            Mój występ miał rozpocząć się za dwie minuty, więc to był czas, abym zbierał się do wyjścia na scenę.
            – Czas na mnie – powiedziałem.
            – Połamania nóg! – powiedziała Megan, uśmiechając się do mnie promiennie i pokazując dwa kciuki w górę. Kiwnąłem głową w podziękowaniu, czując szybko bijące serce w mojej piersi. Kiedy po dwóch, długich minutach zostałem wywołany, stanąłem na scenie, rozglądając się z delikatnym uśmiechem na ustach po zebranych ludziach. Patrząc z tej perspektywy, tłum wydawał się jeszcze większy. Wziąłem głęboki oddech, przedstawiłem się i wyciągnąłem gitarę z pokrowca.
            Przełknąłem ślinę, przyłożyłem palce do strun i zacząłem śpiewać, oddając się całkowicie muzyce.
~*~
            Gdy James zszedł ze sceny, oklaski pobrzmiewały jeszcze przez chwilę. W chwili, gdy chłopak skończył swój występ, zaczęłam krzyczeć jego imię jak szalona, klaszcząc i uśmiechając się tak szeroko, że aż bolały mnie policzki. Tekst piosenki Jamesa był piękny i poruszający. W duecie z jego głosem stanowiło to perfekcyjną całość. Widziałam po twarzach zebranych, że utwór wzruszył ich równie mocno, jak mnie. Kiedy chłopak znalazł się blisko mnie, wstałam z miejsca i ruszyłam w jego stronę, zarzucając mu ręce na szyję, przytulając się do niego mocno.
            – To było cudowne!
            – Dzięki – odpowiedział, uśmiechając się nieśmiało. Na jego twarzy widniały kropelki potu, a policzki były zaróżowione, jednak oczy lśniły radością, jak zawsze po występie.
            – Zamówiłam nam frytki, więc poczekaj na mnie przy stoliku – poprosiłam, wskazując na jedno z niewielu wolnych miejsc.  – Ja skoczę do toalety i zaraz będę.
            – Nie ma sprawy – odpowiedział i ruszył we wskazanym przeze mnie kierunku.
           
~*~
            Ledwo usiadłem przy stoliku, miejsce naprzeciwko mnie zajął mężczyzna ubrany w ciemny garnitur. Zmarszczyłem brwi na jego widok, a nieznajomy od razu spytał:
            – James, prawda? – spytał, a ja pokiwałem niepewnie głową. – Nazywam się Thomas Reese z wytwórni Loud Records – powiedział, a ja poczułem jak serce podchodzi mi do gardła. Otworzyłem usta i zamrugałem kilkakrotnie oczami, upewniając się, czy dobrze usłyszałem. – Bardzo spodobał mi się twój występ, dzieciaku. Masz naprawdę wielki talent i szkoda by było, gdybyś go zmarnował. Tutaj jest moja wizytówka – wyciągnął z portfela prostokątną karteczkę i położył obok mojej szklanki. – Przemyśl to sobie i jeśli jesteś zainteresowany, zadzwoń do mnie. Teraz nie mam czasu, aby wprowadzać cię w szczegóły, ale jak spotkamy się na spokojnie, wszystko ci wyjaśnię.
            Wstał z miejsca, najwyraźniej niewzruszony moim milczeniem. Spojrzał na mnie z powagą i na odchodnym powiedział:
            – Widzę w tobie ogromny potencjał. Szkoda byłoby to zmarnować. Będę czekał na twój telefon. – rzekł, po czym zniknął w tłumie ludzi.
            Czując jak serce wali mi młotem w piersi, chwyciłem wizytówkę i wpatrywałem się w nią przez kilka długich sekund. Ta rozmowa, o ile można to tak nazwać, trwała kilka sekund i była tak surrealistyczna, że musiałem się uszczypnąć, aby upewnić się, że to nie był sen. Ale nie. Wizytówka wciąż tam była, a moje dłonie dalej drżały. Schowałem ją do portfela, nie wiedząc co o tym myśleć. Powinienem skakać ze szczęścia, ale to jeszcze do mnie nie dotarło. Nie chciałem cieszyć się przedwcześnie, chcąc uniknąć późniejszego rozczarowania.
            Zauważyłem Megan na horyzoncie i przywołałem się do porządku. Przeczesałem dłonią włosy i uśmiechnąłem się do niej, starając się zachować spokój.
            – Ogromne kolejki – wyjaśniła z grymasem na twarzy. Machnąłem ręką i zerknąłem na bar, wyczekując z utęsknieniem frytek.
            – Umieram z głodu – jęknąłem.
            – O, w samą porę! – ucieszyła się Megan, widząc zbliżającą się jasnowłosą kelnerkę o imieniu Gemma.
            – Oto wasze zamówienie. – Położyła przed nami dwa talerze i spojrzała na mnie przeciągle, uśmiechając się, patrząc mi prosto w oczy. – Wspanialy występ, James – powiedziała, opierając się biodrem o stolik i zakładając dłonie na piersi. Ta dziewczyna ewidentnie darzyła mnie sympatią, a ja pozostawałem obojętny na jej wdzięki od paru dobrych miesięcy. Byłem zaskoczony, że jeszcze nie dała sobie spokój.
            Nie żeby Gemma była brzydka. Nie. Tak naprawdę była bardzo atrakcyjną, zgrabną dziewczyną. Nie brakowało jej niczego. Z tym wyjątkiem, że była po prostu zbyt… Śmiała i pospolita. Nie stanowiła żadnego wyzwania. Nie lubiłem takich dziewczyn. Przynajmniej tak mi się wydawało, a sam wpadłem w sidła Caroline, ewidentnie łamiąc własne zasady. Uświadomiłem sobie, że niewiele dzieliło Caroline i Gemmę. Wraz z tą myślą, poczułem jak żołądek zawiązuje mi się w supeł. Zacisnąłem usta i spojrzałem na nią z wymuszonym uśmiechem.
            – Dziękuję.
            Od razu spojrzałem ponownie na Megan, która przyglądała się nam z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gemma, widząc, że straciłem ją zainteresowanie, bez słowa odeszła zając się swoimi obowiązkami.
            – Dobrze się czujesz? – Chwyciła kilka frytek naraz i zanurzyła je w sosie śmietanowym. Zmarszczyłem noc na ten widok i wzdrygnąłem się z obrzydzeniem.
            – Poza tym, że siedzisz przede mną jedząc najgorsze połączenie na świecie? Tak, wszystko okej – zaśmiałem się, kręcąc głową po tym, jak przyjaciółka obrzuciła mnie zirytowanym spojrzeniem.
~*~
            Gdy dotarłem do domu zbliżała się już północ. Po tym, jak zjedliśmy, wypiliśmy po piwie i spotkaliśmy kilku znajomych w oczekiwaniu na wyniki. Tak naprawdę, po rozmowie z Thomasem, było mi obojętne, czy wygram. Ponieważ otrzymałem o wiele lepszą opcję. Dlatego też w duchu bawiło mnie zdenerwowanie moich przyjaciół. Nie zdawali sobie sprawy, że przejmowali się tym bardziej, niż ja sam. Gdy wyczytano nazwisko zwycięscy, które nie było moim, współczującym spojrzeniom i uściskom nie było końca.
            Wiem, ze gdybym powiedział wszystkim prawdę, obyłoby się bez tego wszystkiego. Czułem się szczególne źle, że nie podzieliłem się tym faktem z Megan. Jednak nie byłem na to gotowy. Nie chciałem nic nikomu mówić, aby nie zapeszyć. Aby uniknąć późniejszego upokorzenia, jeśli coś pójdzie nie tak. Zawsze wolałem dmuchać na zimne i analizować wszystko na spokojnie. Póki nikt o tym nie wiedział, tylko ja będę znał prawdę. O tym, czy moje marzenia będą miały szansę się spełnić, czy nie.
            Wróciliśmy do domu piechotą, idąc ulicami pogrążonymi w mroku i ciszy. Po tym, jak odprowadziłem Megan, ruszyłem nieśpiesznie przed siebie, uśmiechając się delikatnie pod nosem, rozmyślając nad minionym dniem, który obfitował w niespodziewane wrażenia i zwroty akcji.
            Stanąłem przed drzwiami wejściowymi do domu i zauważyłem nową pocztę w skrzynce na listy. Znalazłem klucze w kieszeni i wyciągnąłem kilka kopert, wchodząc do domu. W środku zastałem mamę leżącą na kanapie, więc ruszyłem w tym kierunku, wyłączając telewizor i gasząc światła. Taki widok był tak częsty, że już dawno przestał wywoływać u mnie jakiekolwiek emocje.
            Usiadłem na krześle w kuchni z listami w ręce i zacząłem je przeglądać. Gdy dostrzegłem logo uniwersytetu Duke, wstrzymałem oddech. Odłożyłem na bok wszystkie pozostałe koperty i westchnąłem głęboko, sięgając palcami do krawędzi papieru, chcąc rozerwać kopertę. Zawahałem się na chwilę, wiedząc, że wiadomość jaką tam ujrzę, wpłynie na całe moje życie. Potrząsnąłem głową i rozerwałem papier, zanim w mojej głowie zdążyło pojawić się więcej wątpliwości. Zamknąłem oczy i rozłożyłem zgiętą kartkę, czując serce walące mi w piersi.
            Otworzyłem oczy i w pośpiechu przeczytałem tekst. Raz, drugi, trzeci. Ale tam wciąż widniały te same słowa. Nie ważne, jak bardzo pragnąłem, aby było inaczej. A może wcale nie? Może tak naprawdę poczułem ulgę, do której nie chciałem się przyznać.
            – Z przykrością informujemy, że Pańska aplikacja na Uniwersytet Duke została odrzucona… - przeczytałem szeptem, wzdychając ciężko i wypuszczając list z dłoni.
            Zagryzłem wargę i przetarłem dłonią twarz, sam nie wiedząc, co o tym myśleć.

   ~*~
Przez ponad dwa tygodnie mnie nie było. Wybaczcie. Nowy rok, więc wkraczam na nowe tory. Miejmy nadzieję, że uda mi się być bardziej systematyczną i zorganizowaną. 
Z niecierpliwością czekam na wasze komentarze. Całusy! ♥

15 komentarzy:

  1. Cześć :)

    Niektóre zdania ujęłabym inaczej i zrobiła korektę - brakuje wielu przecinków - ale ogólnie tekst bardzo mi się podoba :)
    Stres Jamesa przed występem wywołany nieobecnością Megan udzielił się też mnie xD A to oznacza, że naprawdę dobrze zawierasz w słowach emocje. Brawo! :)
    To, kim dla Jamesa jest Megan, jak cenną jest przyjaciółką, jest tak uroczo słodkie, że aż się uśmiecham :) Widać, że dziewczyna ma na niego dobry wpływ, jest swego rodzaju opoką, zapewnia mu spokój, gdy wokół panuje sztorm. Piękne.
    Wow, może będzie kontrakt! Brawo, James! Nie zmarnuj tej szansy, jeżeli uważasz, że poprzez muzykę się samorealizujesz.
    Ale co jest złego w frytkach z sosem jogurtowym? Ja je jadłam jak Holendrzy - z majonezem! Nic im nie mam do zarzucenia :D
    Ciekawa jest ta wzmianka o Gemmie i porównanie do Caroline oraz mowa o zasadach Jamesa. :)
    Kurczę, nie przyjęto. Ale czy to źle? Okay, nie będzie studiował z Megan, kontakt pewnie się rozluźni (z autopsji wiem, jak to wygląda na studiach), ale przecież dzięki temu jest czas na realizację marzeń. Teraz można zadzwonić do Resse'a i dowiedzieć się, jakie są możliwości.
    Podoba mi się ten tekst. Umiesz zawrzeć emocje, bez zbędnego patosu oddajesz ducha sytuacji. Lubię to!

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglądałoby na to, że Jamesa same przykre wydarzenia w życiu spotkają. Nie wygrał festiwalu i nie dostał się na uniwersytet. Ale propozycja z wytwórni którą dostał może być dobra. Myślę że James powinien spróbować. Może w ten sposób będzie mógł zacząć swoją działalność muzyczną.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. James ma w życiu pecha, nie ma co, najpierw fastiwal a teraz odrzucenie aplikacji na uniwersytet. Kurczę, no! Mam nadzieję, ze ten pan z wytwórni okaże się jego "szóstką w totolotka" i los się wreszcie do niego uśmiechnie.
    To jak James denerwował się kiedy Megan się spóźniała było takie słodkie :) Dlaczego oni jeszcze nie wiedzą, ze są sobie przeznaczeni?
    wyłapałam małego babola :
    wyczytano nazwisko zwycięscy... - zwycięzcy :)
    Pozdrawiam, mewa :*
    Poza tym widzę, że udało mi się nadrobić u ciebie zaległości i już jesem na bieżąco. Przynam, że mnie to cieszy bo od teraz mogę czekać z utęsknieniem i niecierpliwością na kolejny rozdział, ale z drugiej trochę zasmuca, bo chciałabym wiedzieć już teraz co będzie potem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się że James ma pecha w życiu, może i ma, ale w sprawach które nie są dla niego śmiertelnie ważne. Nie zależało mu na wygraniu konkursu, chciał zdobyć szanse od jakiegoś producenta i udało się. Ciekawi mnie jak to się rozwinie. Dziwi mnie że nie powiedział o tym Megan.. Wiem, że nie chce zapeszać, ale ona by go zrozumiała gdyby mu się nie udało :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    No to wygląda na to, że James rozpocznie karierę. Teraz nie musi wybierać pomiędzy nauką a karierą, skoro jego podanie zostało odrzucone.
    Hm... ciekawe...
    A co na to Megan, gdy już się dowie? I kiedy James zamierza jej powiedzieć o tej sytuacji z producentem?
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że James nie dostał się tam, gdzie chciał. Ale z drugiej strony może to mu wyjdzie na dobre? Teraz będzie mógł całkowicie skupić się na muzyce, a skoro po tym festiwalu na horyzoncie pojawił się ktoś, kto oferuje mu pomoc i współpracę, to może coś poważnego z tego wyjdzie i to w dość szybkim czasie. Trochę przykre, że James od razu nie podzielił się z Meg tą informacją, w końcu są ze sobą bardzo blisko, ale jestem w stanie to zrozumieć – nie chce mówić o czymś, co może się wcale nie udać. Gorzej, że jak Megan dowie się, że nie powiedział jej tego od razu, może nie być zbyt zadowolona :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadal jestem zaskoczona, że James tak szybko 'oduroczył' się z Caroline. Byłam przekonana, że ten stan fascynacji będzie trwał o wiele dłużej, a on momentalnie zszedł na ziemię. Naprawdę mnie to zaskoczyło xD
    Coś czuję, że plany wspólnego wyjazdu na studia spełzną na niczym... Chyba, że James załapie się do jakiegoś zespołu/szkoły muzycznej (czy coś), w tym samym mieście, w którym będzie studiować Meg. Kurde, podejrzewam, że to może być dla nich ciężka próba. Meg jest pewnie przekonana, że ich drogi będą biegły tak samo, a my już wiemy, że nie. Dla niego chyba priorytetem jest muzyka, a na studia chyba zapisał się ze względu na Meg. Przynajmniej tak mi się na razie wydaje. Ciekawa tylko jestem kiedy odważy się powiedzieć, że się nie dostał... No i jak zareaguje kumpela ;/
    Pozdrawiam! ;**

    U mnie również nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam mieszane uczucia... no bo tak, James nie dostałam się na Uniwersytet, co oznacza, że nie będzie studiował razem z Meg i ich drogi się rozejdą(dobra, dobra, to było wiadome, od początku, że się rozejdą, ale i tak mi szkoda ich. ;cc) ale z drugiej strony ma szansę robić karierę, więc jest się z czego cieszyć. No tylko że to wpłynie na jego przyjaźń z Meg. Będzie ciężko, ale on kiedyś będzie musiał podjąć decyzję, jak pogodzić ich przyjaźń z karierą, o ile nie wybierze jednej z tych opcji. Bo w sumie nie wiadomo, która opcja lepsza. Przyjaźń, wiadomo, to ważne, ale kariera ma wpływ na jego przyszłość. Aż mu współczuję sytuacji, w której się znajdzie. I Meg... jej też mi bardzo szkoda, bo na niej też to wszystko się odbije.

    OdpowiedzUsuń
  9. No i nadszedł festiwal, który chyba jest takim punktem zwrotnym, jeśli niecałkowitym, to na pewno jakimś minimalnym jest. James dostał świetną ofertę, której na pewno nie zmarnuje, bo przecież kocha muzykę i nie ma bata, aby odpuścił. Na Duke się nie dostał, co zwiastuje rozłąkę z Megan i to jest już mniej optymistyczna część tego rozdziału. Megan chce studiować, a James chce grajkować. Są najlepszymi przyjaciółmi na świecie, ale mają całkowicie odmienne marzenia. Trochę szkoda, że James nie podzielił się z Megan wiadomością o mężczyźnie, który się nim zainteresował — oczywiście w muzyczny sposób! Myślę, że to nadrobi, prawda? A Megan jako dobra przyjaciółka będzie kazała mu z okazji skorzystać. Smutno tylko, że na pewno nie będą już tak blisko siebie. Ach, no ale nie ma, co się smucić na zapas! Myślę, że na smutki w tej historii przyjdzie jeszcze czas, i to nie raz, więc na razie uśmiech na twarz i cieszyć się z tego, że chłopak uświadomił sobie, jak bardzo był głupi, że wskoczył do łóżka pustej dziewczyny! Mu potrzeba kogoś takiego, jak Megan, ale to swoją drogą i myślę, że na to nasza wspaniała parka przyjaciół wpadnie o wiele, wiele później : ).
    Z opóźnieniem komentuję, pozdrawiam i weny życzę!
    CM Pattzy

    OdpowiedzUsuń
  10. No, no. Ładnie się zaczyna rozkręcać. Cieszę się, że w końcu przechodzimy do tematu muzyki. Sama jestem trochę melomanką, dlatego przyjemnie się czyta o pasji Jamesa. Ciekawa jestem, co zrobi z ofertą. To znaczy... no podejrzewam, bo sama bym się na nią rzuciła z pazurami. Ale trochę nie podoba mi się, że nie podzielił się tak ważną rzeczą z Megan. Przecież to jego najlepsza przyjaciółka!
    A co do Caroline, to cieszę się, że w końcu wyjeżdża! Nie znoszę jej xD.
    Pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. Wygląda na to, iż zyskałaś nową czytelniczkę, która od samego początku pokochała Twoje opowiadanie. Rozdziały czyta się lekko i wbrew pozorom przyjemnie. Przy następnym rozdziale rozpisze się bardziej, lecz mimo wszystko mam nadzieję, że tych dwoje los nie rozdzieli...
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://wzburzone-fale.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam i przybywam z komentarzem! Twój styl jest lekki i przyjemny. Podoba mi się pomysł na historię. Brakowało mi tu tylko jakiejś zakładki z jej dokładniejszym opisem. Szablon jest prześliczny i przede wszystkim przejrzysty. Podoba mi się jak kreujesz postacie, zwłaszcza Caroline, jest taka rzeczywista, miałam ochotę jej coś zrobić, kiedy czytałam, co wyrabia. :) James ma trudne życie, ale na całe szczęście trafił na niesamowitą przyjaciółkę i nie jest sam z tym wszystkim. A to, że nie dostał się na Duke, no cóż nie pojedzie z Megan, ale może będzie mógł rozwijać się muzycznie z pomocą tego faceta z wytwórni. Jestem ciekawa, czy Megan dostanie się na swój wymarzony uniwersytet. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam!
    [rosabelle-john]

    OdpowiedzUsuń
  13. Heeej, kiedy planujesz dodać nowość? tak orientacyjnie ;)
    zapraszam na nowość do mmie

    OdpowiedzUsuń