poniedziałek, 16 listopada 2015

Chapter 2

- Megan -
            Kiedy otworzyłam oczy, zostałam brutalnie zaatakowana jasnymi promieniami słońca. Z ust wydobył mi się głośny jęk, po czym przewróciłam się na drugi bok. Z głośnym westchnieniem wypuściłam powietrze z płuc, gdy poczułam pulsujący ból głowy rozsadzający moją czaszkę. Wiedziałam jednak, że było to chwilowe zjawisko, które minie, gdy tylko łyknę dwie aspiryny i wypiję mocną kawę. Należałam do nielicznych szczęśliwców, którzy nawet po całej nocy chlania na umór nie cierpieli następnego dnia na kaca stulecia.
            Zmobilizowałam się do wzięcia szybkiego prysznica, po czym ubrana w luźną koszulę w kratę i czarne legginsy, zeszłam na dół do kuchni, po drodze przeczesując jeszcze mokre włosy palcami.
            Przy stole ujrzałam ojczyma, który siedział pochłonięty książką, która leżała przed nim. Dopiero gdy otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu jakiś owoców, uniósł na mnie swoje niebieskie oczy i uśmiechnął się ciepło.
            – Dzień dobry kochanie. Wyglądasz niewyraźnie, czyżbyś była chora? – spytał nie kryjąc sarkazmu, po czym zaśmiał się na widok mojej skwaszonej miny.
            – Dzień dobry tato, ja też cię kocham, dziękuję za troskę – mruknęłam, wrzucając do miksera ulubione owoce. Dodałam trochę mleka, po czym przelałam całość do szklanki. Owoce w jakiejkolwiek postaci były moim ulubionym jedzeniem na kacu. Mimo tego, że Rick nie był moim prawdziwym ojcem, zwracałam się do niego „tato”, ponieważ był jedynym ojcem jakiego znałam. Mężczyzna po którym odziedziczyłam ciemne brwi i włosy odszedł od mamy gdy miałam trzy latka. Nic więc dziwnego, że pozostał on obecny w moim życiu jedynie na starych fotografiach. Za to Rick doskonale sprawdzał się jako kochający mąż i cudowny ojciec. Prawdopodobnie gdyby nie on, nienawidziłabym swojego biologicznego taty. Ale skoro miałam kogoś, kto mi go zastąpił, ten człowiek był mi zupełnie obojętny. Tak naprawdę, często zapominałam o tym, że Rick nie jest moim prawdziwym ojcem.
– Mama śpi? – spytałam.
            – Tak. O właśnie. Kazała mi przekazać, że dzisiaj przyjeżdża Caroline i prosiła, żebyś o szesnastej pojechała po nią na lotnisko, bo ja muszę się spotkać z Davidem i przedyskutować mój artykuł. Tylko zadzwoń do Jamesa czy pożyczy ci samochód – powiedział, ściągając okulary z nosa i zamykając książkę.
            Rick od wielu lat publikował swoje artykuły, rozmaite teksty i recenzje w lokalnej gazecie której redaktorem był David, jego najlepszy przyjaciel od czasu studiów. Pracował on jednak na co dzień w domu, jedynie od czasu do czasu udając się do redakcji, ponieważ chorował na ciężką chorobę serca, miewał gwałtowne skoki ciśnienia i częste zagrożenie zawałem. Mimo to, cały czas pisał, ponieważ to nie tylko była jego praca, ale także największa pasja.
            – Nie ma sprawy, zaraz do niego zadzwonię – powiedziałam, po czym chwytając szklankę z koktajlem, wyszłam na taras i usiadłam na miękkim fotelu, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca padającymi na moją twarz.
            Odblokowałam telefon, z zaskoczeniem zauważając, że minęła już czternasta, co odzwierciedlała ilość wiadomości, nieodebranych połączeń i powiadomień na Facebooku. Westchnęłam i szybko to przejrzałam. Następnie wybrałam numer Jamesa i czekałam, aż podniesie słuchawkę. Po kilku krótkich sygnałach usłyszałam jego głos:
            – Co tam, ty moja mała imprezowiczko? – spytał z rozbawieniem.
            – Jezu, dlaczego wszyscy mi dzisiaj dokuczają z tego powodu? – fuknęłam.
            – To z miłości, moja droga – powiedział ze śmiertelną powagą w głosie, powodując u mnie przewrócenie oczami i uśmiech pchający się na usta.
            – Tak, jasne. Mniejsza z tym, mam prośbę.
            James parsknął i wydał z siebie dramatyczne westchnienie.
            – No oczywiście, że tak. Dlaczegoż to miałabyś do mnie dzwonić, jakbyś nie miała żadnej prośby?
            – Przypominam kto zawsze do mnie dzwonił o prace domowe, notatki inne takie pierdoły. Także wiesz, jesteśmy kwita – przypomniałam, używając niezawodnego argumentu. James chcąc nie chcąc, musiał się w tym ze mną zgodzić.
            – Niech zgadnę, potrzebujesz samochodu – powiedział znudzonym głosem, na co zaśmiałam się głośno.
            Zawsze zaskakiwało mnie, jak bardzo znamy siebie nawzajem. Po tylu latach znajomości, w większości sytuacji z góry wiedzieliśmy jak drugie z nas zareaguje, lub co powie. Tak jakbyśmy dzielili wspólny mózg. No cóż, nie do końca, bo to ja byłam tą mądrzejszą.
            – Och jak ty mnie dobrze znasz! Ale tym razem to naprawdę ważna sprawa – powiedziałam.
            – Doprawdy? Tak samo ważna jak pojechanie na obrzeża miasta w największe korki, abyś mogła kupić książkę w zapyziałym antykwariacie? – zapytał z kpiną w głosie.
            – Ej! To była naprawdę znakomita książka, więc przestań mi to w końcu wypominać. Oddałam ci za benzynę z nadwyżką! – przypomniałam.
            – Ale straconego czasu już nie odzyskałem… - powiedział, wzdychając głęboko.
            – Czas w moim towarzystwie nigdy nie jest stracony, pamiętaj – zaśmiałam się. – Muszę odebrać Caroline o szesnastej z lotniska.
            James zamilknął na chwilę, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając.
            – Caroline… Czy to nie ta młodsza o rok kuzynka z grubymi okularami na nosie, pryszczami na twarzy i cienkimi blond włosami, wiecznie milcząca, a kiedy się odzywała to była nieco niemiła? – spytał skonsternowany.
            – Dokładnie ta.
            Westchnął głęboko i parsknął pod nosem.
            – Wciąż nie mogę uwierzyć, że dzielisz geny z kimś takim jak ona – zaśmiał się.
            – No cóż, rodziny się nie wybiera – wzruszyłam ramionami. – Jak nie masz nic ciekawego do roboty, możesz przyjechać do mnie już teraz – zaproponowałam.
            – Spoko, skoczę tylko szybko do sklepu i będę u ciebie za dwadzieścia minut.
            – Okej, to do zobaczenia – powiedziałam, rozłączając się.
~*~
            – Wiesz chociaż kogo mamy wypatrywać? – spytał James, rozglądając się wkoło.
            Już od bitych dziesięciu minut staliśmy jak ostatni idioci pośrodku sali przylotów. Samolot Caroline wylądował planowo, czyli jakieś pół godziny temu. A dziewczyny jak nie było – tak wciąż nie ma.
            – Niby tak, ale widziałam ją ostatni raz dwa lata temu, więc kto wie, czy się nie zmieniła – mruknęłam, opadając na plastikowe krzesła kilka metrów dalej.
            James wzruszył ramionami i poszedł moim śladem. Wciąż jednak uważnie obserwowaliśmy przechodzących ludzi, jednak od ich ilości już zaczęła boleć mnie głowa.
            – Megan? – usłyszałam melodyjny głos po mojej lewej stronie. Uniosłam zmęczony wzrok i napotkałam jasnowłosą ślicznotkę. Zmarszczyłam brwi skonsternowana i dopiero, gdy ujrzałam brwi, które były tak samo wyraziste jak moje, będąc wciąż w szoku, podniosłam się i uściskałam ją niepewnie.
            – Caroline, nie poznałam cię! Wyglądasz tak… inaczej – powiedziałam, na co jasnowłosa uśmiechnęła się nieśmiało, jednak dosłownie przez sekundę uchwyciłam w jej spojrzeniu błysk triumfu i wyższości. Zniknął on jednak tak szybko, jak się pojawił, więc w sumie nie byłam pewna, czy czasem mi się nie przewidziało.
            Dziewczyna ubrana w jasne, bardzo dopasowane jeansy, bordowy sweterek i trampki w takim samym kolorze zwróciła swoje spojrzenie w stronę Jamesa, który najwyraźniej był w jeszcze głębszym szoku niż ja. Przeczesał dłonią włosy i odchrząknął, podchodząc do niej. Znałam go na tyle, aby bez problemu stwierdzić, że był zdenerwowany obecnością takiej ładnej dziewcyzny. Wywróciłam na ten widok oczami, a gdy Caroline odrzuciła długie włosy do tyłu i wyciągnęła w jego stronę dłoń, przedstawiając się swoim przesłodzonym głosem, ostatkami sił powstrzymałam się, aby nie prychnąć pod nosem. James, jak to facet, od razu podłapał haczyk i uścisnął delikatnie jej dłoń, uśmiechając się głupkowato. Gdyby pocałował ją w dłoń, chyba zwymiotowałabym się na miejscu.
            – Jedziemy? – spytałam znudzonym tonem.
            Oboje pokiwali głowami, a gdy Caroline chciała chwycić swoją walizkę, James uprzedził ją i zaoferował się, że ją wyręczy. Westchnęłam ciężko, ruszając szybszym krokiem w stronę samochodu, zostawiając ich w tyle i pozwalając, aby Caroline paplała w najlepsze.
            Gdy bagaż wylądował w bagażniku, a ja już wsiadałam na przedni fotel pasażera, Caroline zwróciła się do Jamesa:
            – Mogłabym usiąść z przodu? Źle się czuję, gdy podróżuję z tyłu… - poprosiła, robiąc zbolałą minę.
            James spojrzał na mnie niepewnie po czym uniósł brwi, najwyraźniej nie wiedząc co robić. Jęknęłam pod nosem i odpuściłam, zajmując miejsce z tyłu. Gdy mijałam Caroline, ta uśmiechnęła się złośliwie. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, nie wierząc, że tak łatwo ją przejrzałam. Wiedziałam, że ten słodziutki uśmieszek i słodki głos to tylko przykrywka.
            Usiadłam z tyłu i spojrzałam w okno, wyłączając się kompletnie i próbując ignorować rozmowę Jamesa i Caroline. Cóz, w sumie ciężko byłoby to nazwać rozmową, bo to ona głównie nawijała, jednak najwyraźniej Jamesowi to nie przeszkadzało.
            Fakt, że miał on przyzwoite podejście do dziewczyn, jednak w wielu przypadkach zachowywał się po prostu jak typowy facet. Myślał chujem, nie mózgiem, gdy na horyzoncie pojawiała się śliczna laska, otwarcie go podrywając.
            Jednak trzeba przyznać, że Caroline naprawdę się zmieniła. Delikatnie mówiąc. Jej cera była idealnie gładka, makijaż delikatny, włosy wydawały się puszyste i były irytująco lśniące i proste, a okulary najwyraźniej zostały zastąpione szkłami kontaktowymi. Ale jedno z niej się nie zmieniło. Najwyraźniej wciąż była wredna. Tyle tylko, że teraz odzywała się częściej niż kiedyś. O wiele częściej. I już zaczęło mi to działać na nerwy.

~*~
            Po dotarciu do domu nie obeszło się bez zachwytu mojej mamy nad „cudowną i olśniewającą” zmianą Caroline.  Jasnowłosa ruszyła razem z moją rodzicielką do salonu, pozostawiając mnie i Jamesa samego w kuchni. Spojrzałam na przyjaciela wymownie, powodując u niego uniesienie brwi i pytający wyraz twarzy.
            – Cóż, najwyraźniej nie jest ona już taką Caroline jaką pamiętamy – palnął głupio, na co wywróciłam oczami.
            – Taa, najwyraźniej – mruknęłam.
            – Ale jest strasznie w porządku. Kiedyś ciężko było to stwierdzić, jak się tak mało odzywała – powiedział.
            Prychnęłam i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
            – Jest strasznie w porządku, bo robi do ciebie maślane oczy a ty ślinisz się na jej widok jak szczeniak – zaśmiałam się.
            James spojrzał na mnie wyraźnie urażony, szturchając mnie w ramię.
            – Wcale nie!
            – James, kogo ty chcesz oszukać? – spytałam z rozbawieniem.
            Chłopak zaciskaną wargi i już miał coś odpowiedzieć, gdy z salonu usłyszeliśmy wołanie mojej mamy. W milczeniu ruszyliśmy do salonu, po czym zajęliśmy miejsce na miękkiej kanapie obok niej.
            – Zastanawiałam się właśnie z Caroline, co ciekawego byście mogli porobić w ciągu tych kilku dni jej wizyty. Może wybralibyście się na jakąś imprezę? – zaproponowała, a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
            Nigdy nie popierała za bardzo tego, że tyle imprezowałam, jednak należałam do rozsądnych osób, poza tym zawsze byłam pod opieką Jamesa, który był według niej złotym chłopcem, więc nie bardzo mogła coś z tym zrobić. Zazwyczaj po prostu to ignorowała, pozwalając mi na zabawę, jednak nie omieszkała co jakiś czas napominać, że musze dbać o swoją kondycję, aby dostać pełne stypendium na studia, które wciąż jeszcze nie zostało mi przyznane. Dlatego też rzadko kiedy piłam duże ilości alkoholu.
            – Nic nie słyszałam, aby ktoś coś teraz organizował – odpowiedziałam po chwili, chociaż tak naprawdę nawet się nad tym nie zastanawiałam. Po prostu nie miałam zamiaru spędzać imprezy razem z Caroline i robić za jej niańkę
            – Wczoraj Theo wspominał, że w piątek wyjeżdżają jego rodzice i coś się u niego szykuje  - zaproponował ochoczo James.
            Moja mama i Caroline od razu się rozpromieniły na tą wieść, natomiast ja zerknęłam na niego z ukosa i zmierzyłam spojrzeniem, jednak James sprawnie to zignorował. Chwilami ten chłopak doprowadzał mnie do szału.
            Zapowiada się cudowna impreza – pomyślałam, opadając z westchnieniem do tyłu i opierając się o poduszki.
~*~
            Kolejnym z „genialnych” pomysłów mojej mamy było, abym pomogła Caroline w wyborze ubrań na imprezę. Dlatego też znalazłyśmy się u mnie w pokoju, przekopując całą szafę. Mama siedziała na krześle przy biurku i z uwagą nas obserwowała, rzucając swoje uwagi lub opinie.
            – Megan, ta bluzka jest prześliczna! Mogę ją przymierzyć? – spytała Caroline, wskazując na białą, zwiewną tkaninę, uśmiechając się do mnie przyjacielsko.
            – Jasne – odpowiedziałam, powracając do przeglądania wiszących na wieszakach sukienek. Zdecydowałam, że wybiorę cokolwiek, byleby mieć to jak najszybciej za sobą.
            – To idę przymierzyć.
            Zniknęła za drzwiami łazienki, a ja z westchnieniem spojrzałam na mamę, która najwyraźniej łykała te wszystkie bajeczki i uprzejme zachowanie Caroline. Czy naprawdę wszyscy byli tak ślepi i tylko ja zwróciłam na to uwagę?
            –Wyrosła na prześliczną dziewczynę, prawda? – powiedziała kobieta, odgarniając swoje brązowe włosy z twarzy i spojrzała na mnie oczami, które były identyczne jak moje.
            Mruknęłam jedynie pod nosem w odpowiedzi, biorąc do ręki granatową sukienkę. Nie minęły dwa dni odkąd Caroline do nas przyjechała, a ja już miałam jej dość. Rzygałam wysłuchiwaniem jaka to ona jest miła, piękna i idealna. Nienawidziłam takich fałszywych ludzi z całego serca.
Ściągnęłam ubrania, chowając się za drzwiami szafy i założyłam wybraną sukienkę. Przejrzałam się w lustrze, wygładzając materiał.
            – Och, wyglądasz pięknie, Caroline! – usłyszałam pełen zachwytu głos mojej mamy.
            Wywróciłam oczami i obejrzałam się przez ramię. Faktycznie, Caroline wyglądała jakby urwała się z okładki Teen Vogue. Biała bluzka idealnie pasowała do jasnych włosów, sprawiając, że dziewczyna wyglądała bardziej niewinnie niż zwykle.
            – Dziękuję – odpowiedziała ze skromnym uśmiechem. ­– Ta sukienka idealnie do ciebie pasuje, Megan – zwróciła się do mnie.
            Spojrzałam na nią przeciągle, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czułam na sobie świdrujące spojrzenie mamy, więc również uniosłam kąciki ust i podziękowałam.
            – Wybaczcie dziewczyny, ale musze was zostawić i zacząć szykować się do pracy – powiedziała. – Uważajcie na siebie dzisiaj. Wrócicie do domu na noc? – spytała.
            – Raczej nie. Theo ma duży dom i powiedział, że znajdą się dla nas miejsca do spania.
            – Okej, ale najpóźniej w południe macie być jutro w domu – powiedziała po czym wyszła z pokoju. Gdy drzwi się za nią zamknęły, Caroline usiadła w miękkim fotelu stojącym w rogu pokoju.
            – Kłamałam z tą sukienką. Wyglądasz w niej grubiej niż zwykle – powiedziała, wzruszając ramionami i uśmiechając się słodko. – Ale tą bluzkę pożyczę – powiedziała wskazując na siebie. – Z pewnością na mnie leży lepiej niż na tobie.
            – Cieszę się, że masz takie wysokie poczucie własnej wartości – syknęłam patrząc jej prosto w zimne, niebieskie oczy. – Ale pamiętaj, że nie jesteś u siebie, Caroline.
            Skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju, a kiedy już miałam wychodzić, usłyszałam ciche słowa jasnowłosej:
            – To nie problem.
            Prychnęłam pod nosem i zacisnęłam zirytowana dłonie w pięści, po czym wyszłam na korytarz.



W tym rozdziale trochę więcej Megan. Po waszych komentarzach pod pierwszym rozdziałem (za które niezmiernie dziękuję) wywnioskowałam, że póki co, waszą większą sympatię zdobył James. Jestem ciekawa co powiecie teraz. Chociaż Megan z jednej strony może się tutaj zachowywać jak rozpieszczona dziewczynka domagająca się uwagi, to myślę, że jej zachowanie jest częściowo uzasadnione. No ale czekam na wasze opinie. :D
Przy okazji, serdecznie witam NOWE CZYTELNICZKI w moich skromnych progach. Cieszę się, że was przybywa. Mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną na dłużej! ♥
Do napisania!

22 komentarze:

  1. Jejku, już kocham to opowiadanie! Doskonale rozumiem Megan, nienawidze takich lasek jak Caroline, ugh!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny, aww xx
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to czytać! ♥ Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Te dni dla Megan pewnie za ciekawe nie będą jak Caroline przyjechała. Widać, że te dwie dziewczyny się nie lubią. Za to reszta rodziny i James ją lubią. Caroline z Jamesem szybko się dogadali. Ciekawe jak ta ich znajomość się rozwinie. I ciekawe co takiego spowodowało taką przemianę Caroline jak nawet postanowiła zmienić coś w wyglądzie.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj z pewnością będzie nieciekawie, ale również trochę się będzie działo. Co do znajomości Jamesa i Caroline to jak widać, James jest nią zauroczony, typowy facet. Ale na tym nie poprzestanie :D Zamykam się zanim zdradzę za dużo haha.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie lubię Caroline. Co za jadowita, podła żmija. Mam nadzieję, że Megan ją zdepcze! To jej się należy. Ja tego nigdy nie zrozumiem, dlaczego faceci nigdy nie widzą, że taka kobieta to zły wybór. O, nie. Czekaj, wiem. Bo nie patrzą oczami -.-
    Poza szczerą nienawiścią do jadowitej kuzyneczki, chciałabym wspomnieć ojczyma Meg. Świetnie, że pokazałaś, że nie każdy ojczym to potwór. Zauważyłam, że kiedy w opowiadaniu pojawia się temat rodziny patchworkowej od razu jedno z rodziców jest demonizowane. U Ciebie tego nie ma i bardzo mi się to podoba ;)
    Mam wrażenie, że ta impreza u Theo może być naprawdę, naprawdę, naprawdę ciekawa. Czekam na nią!

    Pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tego nie rozumiem. :/ Co to za radość, kiedy dziewczyna jest ładna, ale nie ma nic w głowie? Ja nie wyobrażam sobie, żebym mogła umawiać sie z chłopakiem, który nawet jeśli jest przystojny, nic sobą nie reprezentuje i jest skończonym idiotą.
      Cieszę się, że udało mi się zrobić coś innego. Sama stwierdziłam, że ojczym potwór to zbyt często powielany schemat.
      Pozdrawiam również i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  4. Cześć Cześć :)

    Cieszę się, że rozdział jest jedynie z perspektywy Megan, bo w większym stopniu możemy poznć jej myśli i reakcje.
    Nigdy nie muałam porządnego kaca, ale cóż - ja po prostu się nie upijam.
    Rick, choć nie jest biologiczym ojcem dziewczyny, zachowuje się, jakby był. Polubiłam go :) Troska ukryta za sarkazmem zawsze w porządku ;)
    Spodziewałam się, że Caroline nie będzie wyglądała tak, jak Megan ją zapamiętała. Jest strasznie dwulicowa. Nie lubię takich ludzi, trzymam się od nich z daleka.
    Telefonuczna rozmowa Megan i Jamesa przypadła mi do gustu, bo pokazuje, jak dobrymi przyjaciółmi są.
    James jest nastolatkiem, hormony w nim buzują, więc jak widzi ładną dziewczynę, nagle budzi się w nim dżentelmen, byle tylko zaskarbić sobie łaski takiej piękbości.
    RozdziaL czytało mi się przyjemnie. Nie zarzucaj niewiadomo jak patetyczną treścią, a zaciekawiasz dobrze poprowadzoną akcją.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh miałam komentarz napisać pod tą notką ale pomyliłam rozdziały. Albo M się wydaje albo Meg jest zazdrosna^^ nie podoba M się Caroline. Wydaje się być dwulicowa. Ale prawie zawsze gdy dziewczyny przezywaja taka metamorfoze sa pozniej nie do zniesienia xd piszesz ładnie, szybko i lekko się czyta i jest coraz ciekawiej.
    pozdrawiam
    Lora
    opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, współczuję Megan z całego serca, że musi się męczyć z wredną kuzynką. Ja też nie cierpię osób, które zgrywają takie milutkie, słodziutkie, a w rzeczywistości w ich przesłodzonym głosiku kryje się więcej jadu, niż u węża, skorpiona, czy jakiegoś innego śmiertelnie jadowitego stworzenia.
    Hm..., założę się, że Caroline wykorzysta w pełni swoje możliwości na imprezie, a biedna Megan będzie musiała to znosić. Chyba, że znajdzie jakiś sposób, by utrzeć kuzynce nosa. Mam też nadzieję, że James przejrzy w porę na oczy.
    Do następnego!
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię Caroline, taka sztuczna jest. Myśli, że jak z brzydkiej dziewczyny zmieniła się w ładną, to teraz jest kimś? Jest jeszcze gorsza zapewne. Mam nadzieję, że James szybko się opamięta i zleje, że się tak wyrażę, tą idiotkę. Wybacz, ale mam zły humor i muszę się na kimś wyżyć, a stworzona przez Ciebie Caroline(tym bardziej, że to imię kojarzy mi się z taką jedną Karoliną,którą chętnie bym rozszarpała za tyle kłamstw...) idealnie się do tego nadaje. :) Jestem ciekawa, co będzie się działo na tej imprezie i czy inni faceci zareagują tak samo na nią, jak James. Oj, Megan będzie miała ciężko z nią wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Przybywam wreszcie i nareszcie!
    Może to jest jeszcze za wcześnie na ocenianie, ale nie lubię Megan.
    Nie przypadła mi do gustu. Dobra ktoś może powiedzieć, że nie miała ojca i takie tam bzdety, ale na razie to jest taka dziwna? Chodzi o to, że nie przypadła mi do gustu jak przeczytałam rozdział I, a później zobaczyłam zwiastun. Jak kogoś nie polubię na początku to trochę trudno mi się później do tej osoby przekonać. Ogólnie to nie jest zła,...ale mi nie przypadła do gustu. Zgadzam się z nią: też nie polubiłam Caroline. Taki typowy książkowy przykład. Najpierw brzydka, a potem olśniewająca piękność. Wredna małpa, która chce sobie zrekompensować swoje beznadziejne, nieszczęśliwe dzieciństwo będąc wredną i niemiłą. Jak zrobisz z niej miłą dziewczynkę to padnę.
    Nie lubię Caroline.
    Co do Jamesa.
    Taki typowy chłopak. Myśli nie tym co trzeba. A ta mama Megan to też ślepa.
    Ale James to bije wszystko, ale i tak go lubię. :)
    Taki ślepy kretyn,...ale taki pozytywny. Mam nadzieję, ze się szybko ogarnie jaką szopkę odgrywa Caroline.

    Rozdział jest śliczniutki <3
    Czekałam z niecierpliwością na kolejną perłę i już czytam to czwarty. To jest boskie. Dodaj szybko kolejny rozdział. Rzadko się zdarza, że opowiadanie na początku tak mnie wciąga...normalnie magia *-*
    Jak zaczynałam to czytać to było takie:,,kolejne opowiadanie z kolejną znaną historią" i już miałam to ominąć, lecz jakaś część mnie kazała to przeczytać. No i właśnie jestem uzależniona od Twojego bloga.

    Pozdrawiam Digital!
    PS. ROZDZIAŁ BOSKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowite prawo nie lubić Megan. Jestem bardzo ciekawa, czy zmienisz zdanie w trakcie trwania opowiadania, czy wręcz przeciwnie. :D
      Ojejku, bardzo dziękuję za takie miłe słowa. Cieszę się, że moja historia cię wciągnęła, mam nadzieję, że tak pozostanie. O, no proszę, w takim razie cieszę się, że zdecydowałaś się przeczytać moje wypociny mimo wszystko. :D
      Dziękuję za przemiły komentarz i pozdrawiam! ♥

      Usuń
  9. To naprawdę jest niesamowicie podobne do Love Rosie. ale ja tak bardzo kocham ten film, że na samą myśl, chce mi sie płakać. I skoor tam koniec końców sie udfało, to może i tutaj się uda... bo chyba wiadomo, komu kibicuję. Ok, James faktycznie zainteresował się Caroline, trudno się dziwić, skoro tak wygląda i potrafi to wykrozystać. ale wydaje mi się, a przynajmniej mam nadzieję, że chłopak jest na tyle inteligentnty, że przejrzy fałsz, który tkwi w tej dziewczynie, naprawdę na to liczę. Megan... cóż, nie dziwię się jej rekacji, Caroline jest fałszywa i przed nią się z tym nie kryje, zachowuje się bardoz pewnie siebie, ciekawe, skąd taka zmiana w niej. aczkolwiek rozumiem, ze pewnie nie chciała juz być dłużej pryszczatą małomówną szara myszką. ale to nie znaczy, że może się tak zachowywaąć. cóż, to pewnie dlateog, że niektóre rzecyz b.trudno zmienic, np. wrodzoną wredotę... Czekam z niecierpliwościa na nowość i zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowosć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że z pozoru ta historia może się wydawać bardzo podobna do "Love Rosie", głownie z powodu, że głównym wątkiem jest przyjaźń, a w dodatku występują ci sami aktorzy co w filmie, jednak uwierz mi, historia potoczy się zupełnie inaczej. A będzie się działo.Co do zakończenia, to nic nie powiem, bo sama jeszcze nie wiem, jak zakończę ich historię. Nie wybiegam tak daleko w przyszłość, skoro dopiero ją zaczęłam haha. :D
      Bardzo dziękuję za komentarz!
      Tak z innej beczki, to strasznie mi głupio, że ty tak wiernie i regularnie komentujesz moją twórczość, a mi jeszcze nie udało przeczytać się nic twojego. Kurde, to wszytko przez ten brak czasu. Twój blog od jakiegoś czasu lezy sobie grzecznie w zakładkach i czeka na swoją kolej i miejmy nadzieję, że w ten weekend, albo w przyszły, w końcu uda mi się przeczytać i stosownie skomentować twoją twórczość. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. x

      Usuń
  10. Jestem... spóźniona, ale chyba mi wybaczysz, prawda? :)
    Rozdział cudowny, nie mam na co narzekać.
    Jeśli chodzi o Megan to ja całkowicie ją rozumiem. Podejrzewam, że w takiej sytuacji zachowałabym się identycznie.
    James... no wiadomo, facet. Chociaż do niego wciąż nic nie mam i lubię go, to może troszeczkę mnie zdenerwował. Najpierw mówił, że nie lubi Caroline, a jak zobaczył jak się zmieniła, od razu zmienił zdanie. Typowy facet.
    Za to Caroline nie lubię. Po pierwsze... to, że się zmieniła i wygląda lepiej, nie znaczy wcale, że jest "wow" i "och" i wszyscy muszą padać do jej nóg. No jasne, że super, że się zmieniła, ale bez przesady. Do tego ta końcówka... grabi sobie u mnie. Do tego wszyscy są podekscytowani nią... bleee.
    Rozumiem Megan pewnie dlatego, że byłam w podobnej sytuacji tyle, że z byłą dziewczyną brata (która nie była ładna na szczęście xD), także...
    Ode mnie tyle.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedna Megan, przyszło jej się użerać z Caroline… Okropna wydaje się ta dziewczyna. Bardzo, ale to bardzo nie lubię osób, które przed innymi udają słodkie niewiniątka, a tak naprawdę są strasznie złośliwe i wredne. Z Caroline ta cała wredota wyszła na zewnątrz, gdy dziewczyna się zmieniła. Ja rozumiem, że można przechodzić różne radykalne zmiany, jeśli na lepsze, to jak najbardziej to się chwali, ale żeby od razu mieć się za niewiadomo kogo? :O Ech, szkoda słów. I jeszcze wszyscy dookoła niemal się na to nabierają. Co za ludzie :P Oby chociaż James się opamiętał, szkoda jego czasu i jego uwagi na taką niefajną Caroline. Wierzę w to, że się chłopak szybko na niej pozna i odpuści, tak będzie najlepiej dla dobra zdrowia psychicznego i jego, i mojego i meganowego, o!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawiązując do mojego poprzedniego komentarza - w przyjaźń damsko-męską nie wierzę i ciężko czyta mi się rozmowy Megan i Jamesa, bo w dialogach z góry doszukuję się czegoś więcej. Wszystko w mojej głowie krzyczy "Patrz idiotko! On nie troszczy się o ciebie bezpodstawnie!".

    W kwestii Caroline... Ciężko mi jest wczuć się w postaci, które są wredne i jędzowate z założenia. Nie umiem pojąć jak można być do takiego stopnia ograniczonym, żeby bez powodu komuś prosto w oczy mówić takie rzeczy. No cóż :P Megan pewnie się zemści i w to bardzo słodki sposób, na co czekam z niecierpliwością.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Absolutnie nie widzę Megan jako kogoś rozpieszczonego, lubiącego być w centrum uwagi. Znienawidziłam Caroline jak tylko pojawiła się na "horyzoncie", bo już podejrzewałam, że przeszła olśniewającą zmianę. Jamesa wcale nie winię za jego zachowanie względem niej. Jest po prostu zdrowym, normalnym facetem, nic dziwnego, że atrakcyjna, na dodatek wyraźnie zainteresowana nim dziewczyna zwróciła jego uwagę. Mam tylko nadzieję, że zachowa głowę na karku i w porę przejrzy jej fałsz. Zapewne Megan mu w tym pomoże :D Tak czy siak nie dziwię się, że wszyscy tak ulegli urokowi Caroline, w końcu jest miła dla tych, od których czegoś potrzebuje, tylko Meg zdołała dostrzec prawdę, za co jestem jej wdzięczna. Niemniej uwielbiam jej relację z Jamesem, oni naprawdę są jak jeden mózg! Widać, że chłopak się o nią troszczy i zależy mu na niej, są niemal jak brat i siostra, chociaż i tak wierzę, że w głębi ducha czują do siebie coś więcej, tyle że przyzwyczajenie nie pozwala im na rozwinięcie tych uczuć :)
    Świetny rozdział, czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, hej. :)
    Wybacz, że przybywam tak późno. Rozdział przeczytałam już trochę czasu temu, ale wciąż nie miałam czasu, aby naskrobać komentarz. I dzisiaj nie będzie on zbyt konkretny :<
    Z tej Caroline to totalna sucz, i chyba nie będzie zaskoczeniem jak przyznam, że znienawidziłam ją od pierwszego wejrzenia. Również dlatego, że udaje przed wszystkimi, że jest idealną, milutką i poukładaną dziewczyną i robi maślane oczy do Jamesa, a wyłącznie wobec Megan ukazuje swą prawdziwą twarz. Szczerze nienawidzę takich ludzi i mam nadzieję, że wreszcie zostanie zdemaskowana. Nie można wiecznie ukrywać swojej ohydnej osobowości. Trzymaj się, Megan. Dasz radę! :P
    To ja czekam na następny rozdział. No i życzę ci tsunami weny ^^
    Pozdrawiam, Alessa :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początek powiem, że coś nie tak jest z twoim spisem treści. Chaptery są przed prologiem, to tak jakby prolog był na końcu, a to od niego należy zaczynać czytanie, tak więc... nie wiem czy to zauważyłaś, jeśli nie, to informuję, że takie coś istnieje.

    Co do samego rozdziału, to pokazujesz raczej normalne, takie beztroskie i sielankowe życie głównej bohaterki. Podoba mi się, że nie zdemonizowałaś postaci ojczyma, co się często na blogach zdarza. Natomiast też nie wierzę w to, że obcy facet nawiązał relacje z obcym dzieckiem ot tak, jakby za sprawą pstryknięcia palcem. Uczucia to kwestia "krew z krwi", albo kwestia czasu wspólnie spędzonego. W tym przypadku pierwsza opcja nie ma racji bytu, więc pozostaje druga i chciałabym o tym przeczytać kiedyś jakąś retrospekcje. Co zaś tyczy się tatusia, to ja nienawidzę ojców co porzucają swoje dzieci, bo nienawidzę też właścicieli co porzucają swoje zwierzęta, więc skoro kota, psa, chomika nie należy porzucać, to jak można tak postąpić z dzieckiem? Dla mnie to po prostu jest chore i dziwię, że dziewczyna jeszcze ojca poniekąd broni. Ja nie mówię, że ma go nienawidzić, ale chyba powinien być dla niej obojętnym, zupełnie obcym człowiekiem.
    Co do tematu kuzynki, co się przeobraziła z brzydkiego kaczątka w łabędzia, to idealnie pokazuje zależność, że można zmienić opakowanie, ale wnętrza nie da się w pełni zmienić. Nadal więc jest okropna, choć tak sobie myślę, że może to zemsta za to, że wcześniej była taka i być może główna bohaterka jej dokuczała, nie chciała nigdzie zabierać, itd.
    Tu postać głównego bohatera mało mnie przekonała. Chłopak jest taki nijaki, choć przyznaję ci rację, że liczni panowie myślą czasami tylko i wyłącznie przyrodzeniem xD

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. No i już wiem! Przyznam, że w większości opowiadań, które czytam, a jest ich naprawdę sporo, zawsze znajdzie się jakaś bohaterka lub bohater, którego mur beton nie polubię. U ciebie padło na Caroline. Co za.... awwwwww, brak słów. No a James? No jak on może się nią zachwycać? Przecież to zło wcielone, zmija jadowita, no ale cóż nie ma co go winić, oczarowała go, a on jest tylko facetem.
    Czekam na relację z imprezy i lecę dalej, kurcze no dziś już wiem, ze się nie wyśpię, trudno!
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń