środa, 4 listopada 2015

Chapter 1

- Megan -
Słońce powoli chowało się za horyzontem, zalewając niebo pięknymi barwami pomarańczy i różu. Wraz z kilkuosobową grupką znajomych siedziałam na piasku, rozkoszując się szumem fal. Niektórzy zebrani popijali piwo, piekli pianki nad ogniem, a jeszcze inni siedzieli nieco z boku, rozmawiając między sobą.
Zaśmiałam się razem z Jamesem głośno z historii, która była akurat opowiadana. Ja i on byliśmy praktycznie razem. Nieważne co się działo. Ludzie często mówili nam, że tworzymy uroczą parę, ale nic bardziej mylnego. Nasza znajomość zaczęła się ponad dwanaście lat temu, kiedy trafiliśmy do jednej klasy w podstawówce. James był nowym uczniem, nieco wystraszonym sześciolatkiem, z kilkoma brakującymi zębami i blond loczkami na głowie. Będąc jego rówieśniczką, stanowiłam wtedy jego kompletne przeciwieństwo. Byłam głośna, śmiała i radosna. Dlatego też, widząc nowego ucznia, od razu do niego podeszłam i powiedziałam, aby usiadł ze mną w jednej ławce. I tak zaczęła się historia pięknej przyjaźni.
Nasze rodzicielki szybko złapały kontakt, widząc, że ich pociechy stają się nierozłączne. Wiele osób śmiało się, że James zamiast spędzać czas z chłopcami w swoim wieku, wolał spotykać się ze mną w naszym domku na drzewie w moim ogrodzie. Tak mijały lata, my dorastaliśmy, cały czas będąc nierozłączni. I chociaż nasza przyjaźń miała wzloty i upadki, jakoś zawsze wychodziła z tego zwycięsko, a nasza dwójka stanowiła niepokonany duet.
I tak oto, tydzień po ukończeniu szkoły średniej, spędzaliśmy jeden z wielu dni w towarzystwie swoich najbliższych znajomych, z którymi niebawem będziemy musieli się rozstać.
– Stresuje mnie to, że jeszcze nie dostałam listu od Duke – powiedziałam, siadając po turecku i popijając piwo.
– Co ja mam powiedzieć? Ty miałaś przynajmniej dobre stopnie, przez wszystkie lata liceum byłaś wzorową uczennicą i tak dalej. Ja byłem przez większość czasu szarakiem, który cały czas się obijał – zaśmiał się.
– Ciekawe czyja to wina – szturchnęłam go w ramię i pokazałam język.
James prychnął pod nosem i poczochrał mi włosy, wywołując u mnie cichy pisk.
– Nawet jeśli pójdę na inny uniwersytet, zawsze będziemy przyjaciółmi. Wiesz o tym, prawda? – spytał cicho, obejmując mnie ramieniem i przyglądając mi się z delikatnym, nieco smutnym uśmiechem.
Pokiwałam głową, czując jak ściska mnie w gardle. Szczerze w to wierzyłam, co nie zmieniało faktu, że w mojej głowie pojawiały się czasami wątpliwości i chwile zwątpienia. Przyjaźń na odległość nie jest łatwą sprawą i wszyscy to wiedzieli. Poza tym, perspektywa udania się na uniwersytet w samotności była przerażająca. James był czymś stałym w moim życiu i ciężko byłoby mi przywyknąć do jego codziennego widoku.
Odgarnęłam kosmyki ciemnych włosów z twarzy, po czym dopiłam piwo do końca, rzucając butelkę przed siebie, wprost na stertę śmieci, którą utworzyliśmy. Nagle pośród szmeru wielu głosów zebranych dało się usłyszeć wołanie Eda, który wstał i poprosił wszystkich o ciszę.
– Jako że niebawem wszyscy zaczną się rozjeżdżać, proponuję abyśmy usiedli i przez kilka minut powspominali najlepsze momenty z liceum. Tak, tak, jestem sentymentalny, ale wiem, że większość z was, skurczybyki jest dokładnie taka sama, po prostu wstydzicie się do tego przyznać – powiedział, wypinając dumnie pierś i wywołując wybuch śmiechu wśród zebranych. – Wiadomo, szkoła średnia dla wielu osób to bagno, ciężki czas, dramaty i tak dalej. Ale mimo to, w każdej sytuacji da się znaleźć jakieś plusy. Ważnym jest, abyśmy wyruszyli na studia, pamiętając tylko te dobre chwile.
            Zakończył swoją wypowiedź teatralnym ukłonem, a wkoło rozległo się kilka gwizdów i oklasków. Cały Ed. Nie bez powodu przez trzy lata z rzędu był wybierany na przewodniczącego samorządu i przewodził każdej szkolnej uroczystości. Ten wysoki, dobrze zbudowany chłopak o rudawych włosach miał w sobie coś, co potrafiło zjednoczyć nawet najbardziej różne od siebie osoby. Poza tym był świetnym, zabawnym mówcą i umiał przykuć uwagę ludzi.
            Wszyscy zaczęli się schodzić, a niektórzy usiedli obok, najwyraźniej woląc pełnić rolę słuchaczy. Już po kilku minutach utworzyliśmy ścisłe kółko złożone z ośmiu osób. Oprócz  mnie, Jamesa i Eda siedziała tam również Alison, jedna z moich lepszych koleżanek, wraz ze swoim chłopakiem Victorem. Miejsce obok nich zajęły dwie nierozłączne dziewczyny, Alex i Veronica, oraz wiecznie roześmiany i pewny siebie Theo. Te osiem osób było grupą, z którą najbliżej trzymałam się wraz z Jamesem.
            – Może ja zacznę – powiedział Ed, rozsiadając się wygodnie na kocu. – Wycieczka szkolna pod namioty. Zeszły rok. Wszyscy na pewno wiedzą o co chodzi – uśmiechnął się szeroko, a kilka osób zaśmiało się na wspomnienie tamtego wypadu i posłało spojrzenie w stronę Theo, który jedynie przewrócił oczami i nachmurzył się nieznacznie.
            I tak przez następne dwie godziny wszyscy wspominali najlepsze chwile z ostatnich kilku lat. Trwało to dopóki nie zrobiło się chłodno, a zegarki wskazywały kilka minut po północy.
            – Zbieramy się? – spytał James, podnosząc się z piasku i podając mi dłoń.
            Przyjęłam ją z wdzięcznością i delikatnie się zachwiałam, a obraz delikatnie zawirował mi przed oczami. Oparłam się o Jamesa i westchnęłam ciężko.
            – Chyba o jedno piwo za dużo, co? – spytał z rozbawieniem.
            – Zamknij się, cwaniaku.
            Chwycił kocyk i wytrzepał go z piasku, po czym zarzucił go sobie na ramię. Pożegnali się ze wszystkimi i powoli ruszyli w stronę wyjścia z plaży.
            – Będzie mi tego brakowało – mruknęłam. – Ich wszystkich. Tej plaży, domu. Nawet liceum. Tam wszystko było bezpieczne. A studia… To zupełnie inna bajka. Wszystko będzie nowe. I trochę mnie to przeraża.
            James objął mnie ramieniem i przytulił do siebie, nic nie odpowiadając, ponieważ doskonale wiedział, że to nic nie da. Od zawsze bałam się przyszłości, rzeczy nieznanych i takich, których nie mogę sobie zaplanować, jak będą przebiegały. Wynikało to z mojej obsesji na punkcie kontroli i planowania wszystkiego. Mogłam wydawać się nieustraszona i pewna siebie, ale prawda była taka, że nic nie przerażało mnie tak bardzo, jak własna przyszłość, co do której wciąż nie miałam konkretnych planów.
            – Zobaczysz, że wszystko się jakoś samo potoczy. Nie masz się czym martwić. W końcu urodziłaś się pod szczęśliwą gwiazdą, prawda? – wyszeptał i pocałował mnie w czubek głowy.
            Od dziecka zwykliśmy się śmiać, że jestem niesamowitą szczęściarą i ktoś u góry nade mną czuwa, dbając o to, aby wszystko mi się układało. To ja wygrywałam w szkolnych loteriach, zdobywałam dobre oceny, jednocześnie unikając odpowiedzi ustnych, to ja wygrywałam wyścigi o kilka setnych sekundy. Zdawać by się mogło, że urodziłam się po to, aby podbić świat. Jednak nic mnie bardziej od tej myśli nie śmieszyło.

- James -
            Kiedy zbliżyliśmy się do samochodu, otworzyłem drzwi od strony pasażera i pomogłem ledwo przytomnej Megan zająć miejsce. Musiała być wyczerpana po całym dniu. Sam robiłem dzisiaj za kierowcę, ponieważ po ostatniej imprezie, kiedy mocno zabalowałem i straciłem kontakt z rzeczywistością po niecałych dwóch godzinach, nie miałem najmniejszej ochoty, aby mieć alkohol w ustach. Z samochodowego radia sączyła się cicha, spokojna muzyka, która najwyraźniej całkowicie uśpiła Megan, która oparła głowę o szybę i oddychała spokojnie, pogrążona we śnie.
            Zatrzymałem pojazd pod domem dziewczyny, gdzie wszystkie światła były zgaszone. To mogło oznaczać jedynie, że jej ojciec już spał, a mama miała nocną zmianę w szpitalu. Sprawnym ruchem wziąłem Megan na ręce, uprzednio wyciągając klucze od wejścia z jej torby. Starając się narobić jak najmniej hałasu, otworzyłem drzwi i wszedłem po schodach, kierując się do jej pokoju. Doskonale znałem rozkład domu i ilość stopni na schodach, więc ciemność nie sprawiła mi żadnego problemu. Położyłem ją na łóżku, ściągnąłem buty i przykryłem kocykiem, po czym wyszedłem z pokoju.
            Gdy dotarłem pod swój dom, najciszej jak się dało otworzyłem drzwi wejściowe, po czym równie cicho zamknąłem je za sobą. Ruszyłem do kuchni i wyciągnąłem z lodówki butelkę wody i wziąłem kilka głębokich łyków. Ruszyłem do salonu, domyślając się, co tam zastanę. Tak jak przypuszczałem, na kanapie ujrzałem matkę pogrążoną w głębokim śnie. Na stole leżała pusta butelka wina.
            Westchnąłem ciężko i okryłem jej drobne ciało kocem leżącym na fotelu obok. Ze smutkiem spojrzałem na twarz, która niegdyś była zawsze rozjaśniona uśmiechem, a oczy wiecznie błyszczały, patrząc na wszystko z ciekawością. Teraz, zamiast tego codziennie widzę spojrzenie zasnute mgłą, spowodowaną ciągłym łykaniem tabletek przeciwbólowych, które otumaniały jej umysł. Wieczorami sączyła wino, butelkę za butelką, twierdząc, że to dla rozluźnienia. Nie dostrzegała swojego problemu, a każda moja próba pomocy kończyła się fiaskiem.
            Odkąd pamiętałem, w domu było ciężko, ale mimo to, moja mama nigdy się nie poddawała i nie dawała mi tego odczuć, ani tego po sobie poznać. Ojciec zawsze miał problemy ze zdrowiem, więc nie mógł ciężko pracować, a kiedy wykryto u niego zaawansowaną białaczkę, jakakolwiek praca nie wchodziła w grę. Koszty leczenia i leków były ogromne, a pieniędzy cały czas ubywało. Tak było przez kilka lat. Mama ciężko pracowała, ja chodziłem do szkoły, a ojciec walczył o każdy kolejny dzień z nami. Ale kiedyś po powrocie ze szkoły już go nie było. Nawet nie zdążyłem się z nim pożegnać. Mimo to, że miałem wtedy już czternaście lat, więc pamiętam go nadzwyczaj dobrze. Jako człowieka, który nigdy nie tracił hartu ducha. Megan w wielu sytuacjach zwracała mi uwagę na to, że jestem silny. Myślę, że to jedna z niewielu cech, jakie po nim otrzymałem, ponieważ wdałem się bardziej w matkę. Po niej odziedziczyłem nie tylko blond włosy i jasną cerę, lecz upartość, a co najważniejsze, talent muzyczny i wokalny. Za to byłem jej najbardziej wdzięczny, ponieważ bez muzyki nie byłbym tą samą osobą.
Po śmierci taty było tylko gorzej. Mama przestała pojawiać się w pracy i w końcu została zwolniona. Kiedy myślałem że stanęła na nogi, znalazła nową prace i znów zaczęła się interesować swoim piętnastoletnim wówczas synem, ona zaczęła brać leki. Najpierw były to małe porcje, usprawiedliwiane migrenami i innymi bólami. Dwie tabletki zmieniły się w cztery, cztery w osiem i tak dalej, aż do połowy opakowania. Z matki zmieniła się w zombie. Do tego doszło wino, które tylko potęgowało ten efekt. I tak było aż do teraz. Jedynym plusem było to, że jakimś cudem wciąż pracowała i mieliśmy pieniądze na przeżycie. Niewiele bo niewiele, ale jednak.
            Dlatego przysiągłem sobie, że osiągnę więcej niż moi rodzice i że będę w stanie zapewnić mamie dostatnie, spokojne życie o którym zawsze marzyła. Wyślę ją na najlepszą terapię, a kiedy wyzdrowieje, będzie ze mnie dumna, oraz z tego, co udało mi się osiągnąć.
            Powłócząc nogami, ruszyłem w stronę swojego pokoju, ściągnąłem koszulkę i przebrałem się w spodnie od piżamy, umyłem zęby i wskoczyłem do łóżka, układając się wygodnie. Spojrzałem na sufit, przywołując na usta delikatny uśmiech, wpatrując się w świecące w ciemności gwiazdki, które przykleiłem razem z Megan kiedy mieliśmy dziesięć lat. Nawet po upływie tylu lat, mogłem je bez trudu dostrzec, przypominając sobie ten gorący czerwcowy dzień.
            Mimo wielu przeszkód i przeciwności w życiu, umiałem się cieszyć z tego co mam. Zdawałem sobie sprawę z tego, że są na świecie ludzie, którzy mają o wiele gorzej niż ja. Koniec końców moje życie nie było wcale takie najgorsze. A nawet jeśli, nie byłem tego typu osobą, która użala się nad własnym losem. Nie tak zostałem wychowany.
            Ziewnąłem i przewróciłem się na lewy bok, próbując się wygodnie ułożyć. Zawsze irytowało mnie to, że choć na prawym boku leżało mi się o wiele wygodniej, nigdy nie mogłem zasnąć w takiej pozycji. Pokręciłem głową rozbawiony i przymknąłem oczy, nakrywając się mocniej kołdrą i już po kilku minutach zmorzył mnie sen.

           
 Jest i rozdział pierwszy. Póki co, mamy wprowadzenie, czyli wiadomo, bez zbytnich ochów i achów. Wszystko w swoim czasie. Mam zamiar powoli rozkręcać akcję, aby to wszystko działo się w taki naturalny sposób. Zmieniając temat, bardzo dziękuję za taki odzew pod prologiem! Mam nadzieję, że wszystko, albo chociaż większość z was zostanie ze mną na dłużej. Kolejny rozdział za około 10 dni. Do napisania! Z niecierpliwością czekam na wasze opinie. :) 


35 komentarzy:

  1. Zapraszałaś, więc jestem! :)
    Bardzo mnie cieszy, że spodobał Ci się mój prolog :)
    Obejrzałam zwiastun i widząc sceny z "Love, Rosie" uśmiechnęłam się szeroko.
    Mam nadzieję, że dodasz bohaterów :)
    Co do rozdziału to moim zdaniem jest świetny.
    James miał zawsze ciężkie życie, szkoda mi go. Za to Megan jest taką słodką dziewczyną na moje oko.
    Bardzo podoba mi się relacja między tą dwójką. :)
    Zostaję tu na pewno.
    Pozdrawiam i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się do mnie zajrzeć, a co najważniejsze, zostać na dłużej. Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Właśnie tak się zastanawiam, czy dodawać zakładkę z bohaterami, czy też nie. Od jakiegoś czasu Uznaję to za rzecz zbędną, ponieważ doszłam do wniosku, że czytelnik powinien sam wyobrażać sobie, jak wyglądają bohaterowie. Myślę więc, że ograniczę się do tego, że ustaliłam w zwiastunie, jak wygląda James i Megan. Resztę bohaterów czytelnicy wyobrażą sobie sami. :)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  2. Cześć :)

    Przypadły mi do gustu opisy tego rozdziału. Jest ich większa liczba, ale mnie to nie przeszkadza. W ciekawy, nienużący sposób przedstawiłaś historię przyjaźni Megan i Jamesa. Plastycznie, bez zbędnych słów.
    Zgodzę się z Black Angel, Megan jest odrobinę wykreowana na słodką dziewczynę, ale jestem pewna, że ma w sobie coś z niegrzecznej, gdy tego trzeba, że umie się postawić.
    James nie miał w życiu łatwo, jednak nie narzeka, sytuacja wykreowała w nim cechy osoby radzącej sobie z przeciwnościami, jednocześnie nie pragnącej za wiele.
    Na razie bohaterowie do mnie trafiają. Mam nadzieję, że będzie już tak do końca tego opowiadania.

    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że opisy ci się podobały. Staram się nad nimi pracować, bo czasami mam wrażenie, że wychodzą mi kiepskie. Ale to może tylko moje odczucia. Co do Megan, to fakt, że z pozoru wydaje się słodką dziewczynką i większości taka jest, jednak tak jak każdy człowiek, ma w sobie troszkę diabła. ;)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  3. To piękne, że ich przyjaźń przetrwała tak długo od czasów dzieciństwa. :) Aż dziwne, że nie zostali jeszcze parą, hehe. :) Ech, szkoda tylko, że James ma takie ciężkie życie. Stracił ojca, jego matka się poddała. To musi być okropne dzień w dzień widywać ją w takim stanie. Cieszę się, że mimo to on potrafi jeszcze być szczęśliwy i pozytywnie myśleć. W dodatku dzięki przyjaźni z Megan na pewno ma w niej jakieś oparcie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Tak, James to silny facet i jeszcze raz nam to udowodni. Pozdrawiam! x

      Usuń
  4. Wspaniale, że dodałaś nareszcie pierwszy rozdział. Bardzo przyjemnie się to wszstko czyta i mam nadzieje, że nie zaprzestaniesz pisaniu opowiadania :) uwielbiam taki prosty, zwyczajny styl i dlatego bardzo się cieszę, że mogę to czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że masz chęć, żeby to czytać. Dziękuję! <3

      Usuń
  5. Ten rozdział tylko mnie przekonał aby zostać na dłużej :) Jestem zakochana w "Love, Rosie" i z niesamowitą przyjemnością czyta mi się twój blog. Tamtą historię już znam, teraz - u ciebie - mogę zapoznać się innym, alternatywnym jej przedstawieniem.
    Pozdrawiam, Sapphire! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się zostać na dłużej. :) Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hej!
    Bardzo dobrze czytało mi się ten rozdział. Masz fajny styl pisania i ,muszę powiedzieć, że podziwiam Cię za estetykę. Nie zauważyłam ani jednej literówki, nie brakowało żadnej kropeczki, przecineczka. Widać, że przykładasz się do zapisu, co jest naprawdę dobrą cechą.
    Co do treści, poznajemy trochę głównych bohaterów. Megan i James to prawdziwi przyjaciele, ale ciekawe, czy utrzymają relację, gdy przyjdzie im się od siebie oddalić. A James wydaje się być niezwykle dojrzałą i silną osobą.
    Przy okazji, potwierdzam, że zostaję tu na dłużej.
    Do następnego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, jestem zaskoczona, że nie znalazłaś żadnych błędów, bo rozdział sprawdzałam tylko raz. Ale cóż, to dobrze. :D
      Pozdrawiam również i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  7. Hejka, nie skomentowałam prologu, bo tekstu było zbyt mało, żebym mogła coś wywnioskować.
    Rozdział czytało się lekko, to był jeden z lepszych 'wprowadzających' rozdziałów, jakie czytałam na blogspot, ponieważ naprawdę coś wprowadzał, coś zaczął, odkrył, a nie było to nudne wleczenie o rzeczywistości podane w suchy sposób. Podobało mi się nawiązywanie do przeszłości, bo - w moim przypadku - to już stworzyło iskrę pewnej więzi z bohaterami. Już wiedziałam, że mają jakąś przeszłość, a skoro mają przeszłość to nie są kukiełkami. Mam nadzieję, że dobrze ich wykreujesz, jak na razie dobrze się zapowiada.
    Nie rozumiem zestawienia tych dwóch zdań: "Ja i on byliśmy praktycznie razem. Nieważne co się działo" - co to znaczy, że byli praktycznie razem? zrozumiałabym gdyby tu było "praktycznie zawsze razem", natomiast jeśli chodzi o to, że byli w związku to to nie brzmi, zwłaszcza w połączeniu z kolejnym zdaniem.
    Co do historii Lucasa, współczuję mu straty ojca. A jak matka upija się winem to chyba najbardziej subtelny alkoholizm, bo na przykład w moim przypadku chyba nie da się upić winem :D ale moze coś nie tak ze mną, nie ważne.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję! Bardzo miło mi to czytać. Będę starała się wykreować bohaterów jak najlepiej, ponieważ zawsze odnoszę wrażenie, że moje postaci są płaskie. Dlatego nad tym pracuję.
      Masz rację, tam powinno być "praktycznie zawsze razem". Nie wiem, gdzie się podziało to "zawsze". Już poprawiam.
      Dziękuję za komentarz! x

      Usuń
  8. jezu to jest genialne
    aż brak mi słów
    czekam na kolejny, bo awwww

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że James i Megan to jedna z tych par, które zadają kłam powiedzeniu "przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje" :) Moim zdaniem dwójka osób może spędzać ze sobą czas bez żadnych romantycznych, fizycznych podtekstów. Chociaż nie mam takiego przyjaciela na śmierć i życie, jest wielu chłopaków, z którym nieraz się spotykałam sam na sam i nigdy nie było żadnego napięcia, niczego - i bardzo dobrze się czułam w ich towarzystwie :)
    Nic dziwnego, że Meg i pozostali są tacy melancholijni w związku z wyjazdem na studia. To naprawdę duży krok do przodu i wiele zmienia. Ja nie wyjechałam na swoją uczelnię, tylko codziennie dojeżdżam, a i tak odczułam to jako silną zmianę w swoim życiu. Wspaniale, że cała ósemka ma co wspominać i nawet jeśli porozjeżdżają się po całym kraju, będą o sobie pamiętać, w każdym razie taką mam nadzieję.
    James jest niesamowicie silny. Śmierć rodzica to okropna trauma, zwłaszcza że chłopak nie zdążył się z nim pożegnać. Z jednej strony trochę jestem zła na jego matkę, że nie próbuje się podnieść i zająć swoim synem, a z drugiej, jak można ją winić? Straciła ukochanego mężczyznę, podporę. A alkohol i leki to dla niej ucieczka od problemów, tymczasowa, ale jednak skuteczna. Trzymam kciuki za tę kobietę i liczę na to, że stanie jeszcze na nogi.
    Jak na razie zaczyna się bardzo fajnie. Czekam na ciąg dalszy :)
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam:)
    Trafiłam tu przypadkowo, ale mi się podoba!
    To jest śliczne <3
    Czytało się lekko i przyjemnie.
    Podobało mi się.
    Polubiłam Jamesa. Moim zdaniem ma bardzo dojrzałą psychikę i silną za razem.
    Megan na razie nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Takie jest bo jest. Dobrze się uczy, ma przyjaciół, rodzinę. Normalnie bajka.
    Matka Jamesa....no cóż. Nie wypowiem się na ten temat, tylko współczuję.
    Fajnie jest mieć taką grupkę kolegów, przyjaciół na których zawsze można liczyć. Ogólnie to jestem ciekawa co ty dalej z tym zrobisz, jak to rozwiniesz.
    Pozdrawiam Digital!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, trafiłam do Ciebie przypadkiem podczas przeglądania blogów.
    Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział. Masz taki fajny i przejrzysty styl pisania, czyta się lekko i przyjemnie. Na pewno zostanę na dłużej i już czekam na kolejne rozdziały. Dodaję również do obserwowanych aby być na bieżąco.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc witam nową czytelniczkę w moich skromnych progach. :) Cieszę się, że ci się spodobało i zdecydowałaś się zostać na dłużej. Również pozdrawiam!

      Usuń
  12. Przeczytałam, a więc też nadrobiłam. Póki co to nie za bardzo wiem jaki związek to wszystko ma z prologiem, ale myślę, że już wkrótce sobie to poukładam. Wydaje mi się, że prolog ma miejsce w przyszłości, dalekiej i jest nim zdrada Jamesa, a zdradzał Megan i to ona była "nikt ważny".
    Jedno co mi się nasuwa po tym rozdziale to, że ona widzi problemy tam gdzie ich nie ma, a on mimo problemów cieszy się życiem i nie daje niczego po sobie poznać. Dla niego szacun, ale takie duszenie wszystkiego w sobie też nie jest dobre, a matce nie pomoże dostatnie życie, bo jedynie ona sama może sobie tak naprawdę pomóc, ale by to osiągnąć to musi przede wszystkim chcieć. On trochę za dużo chce wziąć na swoje barki.
    O niej nic więcej póki co nie powiem, bo... bo nic nie przychodzi mi do głowy co mogłabym o niej powiedzieć. Raczej jest taka przeciętna, zwyczajna i mnie nie zaintrygowała tak mocno jak jej kolega z dzieciństwa, który już dorósł.
    Gwiazdki <3 - fajne wtrącenie, takie proste, banalne, ale jak przy tym subtelne <3

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetnie się zapowiada. Choć zazwyczaj niezwykle rzadko czytam typowo miłosne historie to jednak u ciebie jest coś co przyciąga. Być może to moja wrodzona miłość do koloru niebieskiego, a w dużej mierze również twój styl pisania. Jest konkretny, pozbawiony wszelkich niepotrzebnych ozdobników. Akcja idzie na przód, w ogóle nie przystając. Podziwiam, bo ja mam problem z robieniem zwięzłych opisów przez to często wychodzi nudnawo. U ciebie tego nie ma.
    Megan troszkę mnie irytuje, za to w Jamesie się zakochałam. Nie tylko dlatego, że to imię mojej jedynej prawdziwej miłości (Jamesa Carstirsa <3) ale dlatego, że wydaje się naprawdę równym gościem. Troszczy się o Meg (mogą ją tak nazywać?), choć jego życie nie jest kolorowe daje sobie radę w życiu i wciąż mam plany i marzenia. *.*
    Czekam na następny i życzę dużo, dużo weny!
    Pozdrawiam, Alessa :*
    we-die-through-the-whole-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Megan i James długo się przyjaźnią. Dobrze że ta ich przyjaźń trwa. Studiować pewnie będą osobno, ale zawsze jest ten kontakt przez Internet albo przez telefon i ta ich relacja może się utrzyma jak będą chcieli.
    Fajnie, że spotkali się ze znajomymi z klasy. Byli z nimi przez całe liceum i fajnie że mogą sobie powspominać najlepsze chwile.
    Widać że James nie ma łatwej sytuacji w domu. Ale dobrze że jakoś sobie z tym radzi. Pewnie Megan mu w tych trudnych chwilach jeszcze pomaga więc jest mu łatwiej.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział w nieco innym klimacie niż prolog, ale to dobrze, bo przynajmniej nic nie jest oczywiste, tylko takie tajemnicze, a przez to i intrygujące.
    Podoba mi się postawa Jamesa - to, że, mimo problemów, wciąż ma nadzieję, chce walczyć i optymistycznie patrzy w przyszłość. Ale i tak na pewno go to sporo kosztuje. Jego ojciec zmarł, matka nie radzi sobie z problemami i z samą sobą, a on jest z tym wszystkim sam. A w końcu jest jeszcze młody, na pewno wciąż potrzebuje rodziców, ich wsparcia, porady, a nie może na to liczyć, nie wspominając już o tym, że widok matki, która dzień w dzień znieczula się winem, też zapewne nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt przyjemny. Podziwiam go, że jeszcze się nie załamał, ale z drugiej strony na pewno też jest mu bardzo, bardzo ciężko i nie ma opcji, żeby to wszystko nie odcisnęło na nim jakiegoś piętna. Coś czuję, że to tylko taka przykrywka, dobra mina do złej gry i prędzej czy później te bolesne wspomnienia jakoś w jego życiu się odbiją.
    O Megan za wiele nie wiemy - no, może oprócz tego, że boi się przyszłości. Ale który nastolatek, kończąc liceum i stając przed wyborem własnej drogi, nie ma obaw? No chyba mało kto jest takim chojrakiem, więc Megan w tej kwestii nie jest wyjątkiem. Na pewno i jej, i jemu byłoby łatwiej, gdyby jednak na te studia poszli razem. Widać, że ich przyjaźń jest faktycznie silna i wyjątkowa... Albo może to coś więcej niż przyjaźń? :) Ciekawa jestem, jak to wszystko rozwiniesz.

    Co samego tekstu - jest dobrze. :) Masz naprawdę fajny styl, świetnie się czyta! :) No i generalnie nie robisz błędów - jakieś tam drobnostki mi się rzuciły w oczy, ale to może już kiedyś tam, przy okazji, bo pora na poprawianie jest raczej nieodpowiednia. ^^

    Będę zaglądać! :)

    Pozdrawiam, Carousel.
    www.lek-na-samotnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem niezmiernie ciekawa, w jaki sposób Megan i James zostaną powiązani z tą akcją, której przedsmak mieliśmy w prologu. Hmm… tutaj zdecydowanie prezentują się jako taka idealna para przyjaciół, niejako próba udowodnienia, że przyjaźnie damsko-męskie mogą sobie istnieć i mieć się całkiem dobrze. Naprawdę urocza jest ta więź między nimi, to jak siebie wspierają, sobą opiekują i to, jak wielką część swojej przeszłości współdzielą. Ciekawe, jak to będzie, gdy ich drogi częściowo się teraz rozejdą, gdy przyjdzie im wyruszyć niejako każde w swoją stronę. Czyżby ten prolog dawał wskazówkę, że nie będzie już tak kolorowo, że wręcz o sobie zapomną i jedno dla drugiego staną się niemal obcymi ludźmi? Albo, co jeszcze gorsze, to jedno z nich głównie zawini i przez to zaprzepaści relację, którą budowali przez tyle czasu? Bo, niestety, w takich sytuacjach konieczne jest, by to i jednej, i drugiej stronie zależało na utrzymaniu tego regularnego kontaktu. No nic, ja im życzę, by jednak to się dobrze potoczyło, by dalej dbali o swoją przyjaźń.
    Jeszcze tylko napiszę, że podziwiam Jamesa. Wydaje się, że przez wiele przeszedł, a mimo to nadal jest silny i znajduje w sobie chęć do wspierania innych.
    Czekam na dwójeczkę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej akcji jeszcze wieeeeeele się wydarzy, także spokojnie. Zadajesz dużo pytań, a ja nie mogę na żadne odpowiedzieć, żeby za dużo nie zdradzić haha.
      Pozdrawiam również! x

      Usuń
  17. Jestem i ja.
    Trochę inaczej niż poprzednio. Mniej kontrowersyjnie. Ale to nie oznacza, że gorzej. Wręcz przeciwnie. Niesamowicie podobało mi się to, jak narysowałaś relację przyjaciół. Pokazałaś tą więź naturalnie, nie na chama. Często autorzy chcą wcisnąć w twarz swój pomysł. "Oni byli przyjaciółmi. Widzisz? Widzisz? Patrz! Zauważ!". U Ciebie - chwała niebiosom - tego nie ma. Jest za to pełna naturalność. Tak jak powinno być.
    Bardzo przemówiły też do mnie obawy Megan. Do tej pory, chociaż maturę zdawałam 04395304953059409549t049t4095t lat temu, liceum kojarzy mi się z czymś pewnym, bezpiecznym. Natomiast studia są... no cóż, dziczą. Stąd moje pełne zrozumienie.
    No i druga sprawa, dom Jamesa. Nie poszłaś na skróty, nie opisałaś totalnej patologii, co często jest już utartym pomysłem. U Ciebie jest trochę inaczej. Niejednoznacznie. To mi się ogólnie podoba w tej historii - nie jest banalna. A do tego jest bardzo dobrze opisana.
    Także życzę dużo weny do kolejnych odcinków i pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze, że tak uważasz. Również mam często takie wrażenie podczas czytania wielu opowiadań, że autorzy na siłę starają się podkreślić jakis fakt. A koniec końców, to wcale nie pomaga, drażni więc. Miło więc jest mi czytać, że mi się to udało zrobić w naturalny sposób.
      Ja mam przed sobą maturę za niecałe półtora roku, ale już jestem przerażona tym, jak to będzie. :x
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  18. Witam :)

    „Od zawsze bałam się przyszłości, rzeczy nieznanych i takich, których nie mogę sobie zaplanować, jak będą przebiegały. Wynikało to z mojej obsesji na punkcie kontroli i planowania wszystkiego. Mogłam wydawać się nieustraszona i pewna siebie, ale prawda była taka, że nic nie przerażało mnie tak bardzo, jak własna przyszłość, co do której wciąż nie miałam konkretnych planów.” Jakbym czytała o sobie, dosłownie. Myślę, że tym mnie kupiłaś, już odczuwam więź z bohaterką.

    Do tego motyw przyjaźni damsko-męskiej... Coś, w co kiedyś bardzo wierzyłam, a co, wnioskując po zwiastunie, przejdzie u Ciebie ciężką próbę. Chętnie popatrzę jak będziesz rozwijać wątek i ile ze swojego spojrzenia na zagadnienie takich relacji zdradzisz ;).

    Będę czytać, czekam, co nastąpi dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! :D
      Bardzo się cieszę! Powiem szczerze, że odczucia Megan są powiązane z moimi i bardzo cieszy mnie to, że znalazły się osoby, które się z nią utożsamiły.
      Coś w co kiedyś wierzyłaś? Czyli już nie wierzysz? Ja wciąż, pomimo kilku lat w ciągu których przyjaźniłam się z wieloma chłopakami mam mieszane uczucia. Myślę, że to jest bardzo trudna i sporna kwestia. I myślę, że w tym opowiadaniu dość sporo będzie moich własnych spostrzeżeń na temat takich relacji. :)
      Bardzo się cieszę! Pozdrawiam!

      Usuń
  19. Na początek, przepraszam za spóźnienie.
    Podoba mi się, jak zgrabnie wplotłaś w rozdział przeszłość bohaterów. Nawet zaskoczyłaś mnie tym, jak dużo wątków tutaj umieściłaś. Poza tym, po prologu stwierdziłam, że James jest chłopakiem, który zawsze miał wszystko. Prawda okazała się jednak inna, co też bardzo mnie cieszy.
    Może te wszystkie wariactwa to będzie taki jego sposób na odreagowanie?
    Rozumiem obawy Megan o przyszłość. Pierwszy raz będzie studentką, poza tym nowe miasto (bo ona się wyprowadzi?), nowi ludzie to wszystko razem może przerażać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj! Doskonale rozumiem, że są wazniejsze rzeczy niż blogosfera, tym bardziej, że sama często spóźniam się z komentarzami.Cieszę się, że tak uważasz i dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam również!

      Usuń
  20. Cudowny rozdział. Choć momentami za bardzo przypomina mi Love, Rosie, to mimo wszystko bardzo mi się podoba i mam nadzieję ze wprowadzić jednak jakieś zmiany :) na razie I dzieje się zbyt dużo ale to dopiero drugi rozdział! Po woli dowiadujemy się informacji o naszych bohaterach co bardzo mnie cieszy. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    pozdrawiam
    Lora
    opowiesciznarnii-noweczasy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Zastanawia mnie, co się stanie z Jamesem. Tutaj wydaje się być... no takim złotym chłopakiem, wymarzonym przyjacielem. Ale prolog? Trochę mnie to niepokoi. Tak jak wszystkim wyżej, mi też kojarzy się to z Love, Rosie. Ale różnice są i myślę, ze każdy kolejny rozdział będzie coraz bardziej inny.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam serdecznie, wróciłam do blogowego życia i wzięłam się za nadrabianie zaległości, niestety u ciebie też mam kilka nieprzeczytanych rozdziałów. Ten już mogę zaliczyć do nadrobionych. Lubię Megan i Jamesa razem, tworzą fajny duet przyjaciół, zgraną ekipę, łączy ich naprawdę wspaniała więź, lubię ic też osobno, życie Megan można uznać za bajkę w porównaniu z tym co przeszedł James, ale może dzięki temu jest taki jaki jest?
    jestem ciekawa dwójeczki, może uda mi się jeszcze ją nadrobić.
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
    a w wolnej chwili zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń